"Super Express": - To naprawdę twój ostatni występ w barwach Jagi?
Konstantin Vassiljev: - Żadne decyzje jeszcze nie zapadły, ale w rozmowach z szefami klubu o przedłużeniu kontraktu nastąpiła przerwa. Poza tym składając podpis pod umową, chciałbym wiedzieć, kto będzie nowym trenerem, jaka będzie jego wizja drużyny. Dlatego nie ukrywam, że rozważam również inne opcje.
- Pięknie byłoby się pożegnać z Jagiellonią zdobyciem mistrzostwa Polski.
- Niestety, w tej kwestii nie wszystko zależy od nas. Musimy pokonać Lecha i nasłuchiwać wieści z Warszawy. Ale jeśli się nie uda, to i tak uważam, że nawet wicemistrzostwo będzie wielkim sukcesem Jagi. Gdyby w poprzednim sezonie, kiedy broniliśmy się przed spadkiem, ktoś powiedział, że za rok do ostatniej kolejki będziemy się bić o tytuł, to zostałby skierowany do szpitala na badania psychiatryczne. A jednak dokonaliśmy tego!
- Jest jakiś mecz w Jagiellonii, do którego będziesz wracał ze szczególnym sentymentem?
- W poprzednim sezonie graliśmy o życie z Podbeskidziem. Przegrywaliśmy 1:2 i dopiero w 93. minucie strzeliliśmy gola na 3:2. To była ważna wygrana w walce o utrzymanie. Zapamiętałem radość i entuzjazm, jaki wtedy ogarnął drużynę.
- Który rywal dał ci się najbardziej we znaki?
- Ciężko grało się przeciwko Rafałowi Murawskiemu z Pogoni, ale najbardziej zaszedł mi za skórę Guilherme. Jest nieustępliwy, mały, ale twardy. W Legii dobre recenzje zbiera Vadis Odjidja-Ofoe, lecz Jacek Góralski pokazał, że da się go powstrzymać.
- Z Jagiellonii odchodzi też Michał Probierz. To trener, który budzi skrajne emocje. Jak go będziesz wspominał?
- Wie, czego chce, i zna sposoby, by osiągnąć cel, który sobie założył. U niego nie ma sentymentów. Wali prawdę prosto w twarz, ale może w piłce tak trzeba. Potrafi być twardy. Myślę, że jeszcze się do końca nie zrealizował.