Na starcie Korony Kielce z Legią Warszawa czekaliśmy z dużą niecierpliwością. Gospodarze od kilku dobrych tygodni pokazywali, że są na fali, a w kolejnych spotkaniach grali coraz lepiej i efektowniej. "Wojskowi" też złapali odpowiedni rytm, tydzień temu pokonali lidera tabeli, czyli Górnika Zabrze, i w stolicy Gór Świętokrzyskich chcieli przedłużyć trwającą pięć meczów serię zwycięstw.
Kibice chyba spodziewali się, że w sobotę wieczorem czeka nas wielki hit Ekstraklasy, bo jeszcze na kilka dni przed spotkaniem wykupili wszystkie bilety na trybuny. I nie mogli niczego żałować. Bo tempem i poziomem emocji ten mecz nie odstawał od hitowych starć Bundesligi czy Premier League. Wszystko zaczęło się znakomicie dla gości, którzy już w drugiej minucie po kapitalnej kontrze i bramce Jarosława Niezgody wyszli na prowadzenie. "Wojskowi" napędzeni zdobytym golem grali pewnie, zdominowali środek pola i wydawało się, że kontrolują sytuację. Ale Korona ani myślała rezygnować i stwarzała duże zagrożenie pod bramką rywali, szczególnie po dośrodkowaniach ze stałych fragmentów gry. Mimo to gospodarze długo nie potrafili wyrównać, bo między słupkami fantastycznie spisywał się Arkadiusz Malarz.
Jeszcze w pierwszej połowie Legia mogła podwyższyć prowadzenie, ale Guilherme - najlepszy przed przerwą zawodnik gości - trafił w poprzeczkę. A niedługo później swoje pięć minut - i to całkiem dosłownie - miała Korona. najpierw po ładnej akcji i podaniu z boku boiska Łukasz Kosakiewicza na 1:1 trafił Elia Soriano, a po chwili niepewną interwencję bramkarza "Wojskowych" wykorzystał Ken Kallaste, który z bliska trafił do pustej bramki. Ten drugi gol wywołał nieco dyskusji, bo zastanawiano się, czy Soriano, który absorbował uwagę Malarza, nie był na spalonym, ale ostatecznie sędzia Mariusz Złotek po konsultacji z arbitrami VAR zadecydował inaczej.
Dla Legii pierwsza połowa zakończyła się fatalnie. Nie tylko straciła dwa gole i na przerwę schodziła przegrywając, ale też musiała na kolejne czterdzieści pięć minut nastawić się, że będzie musiała sobie radzić bez najlepszego na placu Guilherme. Brazylijczyk zbił mięsień i nie był w stanie kontynuować gry, a w jego miejsce wszedł Cristian Pasquato.
Który niedługo po wznowieniu gry błysnął kapitalnym podaniem. Włoch wykorzystał wysoko ustawioną linię obrony Korony i zagrał do Kaspera Hamalainena, który w sytuacji sam na sam pokonał Macieja Gostomskiego. I po chwili kibice gości znów mieli powody do złości i frustracji, bo będący jednym z najlepszych na boisku Fin też musiał opuścić murawę ze względu na uraz. Ale to nie podłamało Legii, która dalej naciskała i mogła nawet trafić na 3:2. Kolejny raz błysnął Pasquato, który uruchomił Michała Kucharczyka, a ten trafił tylko w słupek.
Ta akcja chyba pokazała Koronie, że Legia nawet bez dwóch najbardziej jakościowych w ofensywie zawodników i tak jest w stanie wygrać ten mecz. Dlatego też trener Gino Lettieri zdecydował się uspokoić grę. Obie ekipy przestały iść na szaleńczą wymianę ciosów, a nastawiły się raczej na zadanie tego jednego, decydującego. Który padł na ponad dziesięć minut przed końcem. Po kolejnej efektownej akcji piłkę na boku dostał Kosakiewicz i idealnie dograł w pole karne do wprowadzonego niedługo wcześniej Jacka Kiełba, a rezerwowy dał kielczanom prowadzenie, a jak się później okazało - zwycięstwo. Sęk w tym, że w momencie podania do prawego obrońcy Korony ten był na spalonym. A nie wychwycił tego ani arbiter boczni, ani sędziowie VAR.
Ostatecznie ten fenomenalny mecz zakończył się wygraną gospodarzy 3:2, którzy dzięki niej wskoczyli na trzecie miejsce w ligowej tabeli. Legia z kolei w fotelu lidera spędziła zaledwie kilka dni, bo po niedzielnym zwycięstwie nad Górnikiem i wyprzedzeniu Zabrzan w klasyfikacji teraz znów musi oglądać plecy drużyny prowadzonej przez Marcina Brosza.
KORONA KIELCE - LEGIA WARSZAWA 3:2
Bramki: Elia Soriano 40, Ken Kallaste 42, Jacek Kiełb 79 - Jarosław Niezgoda 2, Kasper Hamalainen 53
Żółte kartki: Jakub Żubrowski, Nika Kaczarawa - Maciej Dąbrowski
Korona: Gostomski - Kosakiewicz, Rymaniak, Kovacević, Kallaste - Żubrowski - Możdżeń, Cvijanović (54. Dejmek), Cebula - Soriano (69. Kiełb), Kaczarawa (83. Diaw)
Legia: Malarz - Broź, Dąbrowski, Astiz, Hlousek - Mączyński, Moulin - Kucharczyk (84. Sadiku), Hamalainen (59. Kopczyński), Guilherme (46. Pasquato) - Niezgoda