"Super Express": - Trzeba przyznać, że ma pan jaja. Po zaledwie jednym treningu, nie znając swojego zespołu, nie bał się pan stanąć naprzeciwko mistrzów Grecji...
Michał Probierz: - Są sytuacje, w których trener musi zaryzykować. Chciałem pokazać drużynie, że skoro ja się nie boję, to i oni nie mogą odczuwać strachu. I to się udało, bo podjęli walkę. Szkoda tylko, że nie przyniosło nam to punktów.
- Pana odejście z ŁKS-u było ogromnym zaskoczeniem. Od kiedy rozmawiał pan z Arisem i jak pan sobie radzi w Grecji? Gdzie mieszka, jak się komunikuje z piłkarzami?
- Niezobowiązująco rozmawialiśmy już jakiś czas temu, teraz wszystkie szczegóły kontraktu ustaliliśmy w ciągu trzech dni. Podpisałem umowę do czerwca 2012 roku z opcją przedłużenia na następny sezon. Na razie mieszkam w hotelu, nie miałem jeszcze czasu, żeby wybrać mieszkanie. W szatni korzystam z pomocy tłumaczy - jeden przekazuje moje polecenia po grecku, a drugi po hiszpańsku. Oczekiwania, jak w każdym takim klubie, są duże. Kibice liczą, że skoro przyszedł nowy trener z zagranicy, to poukłada wszystko w zespole i przyjdą wyniki.
Przeczytaj koniecznie: Wojciech Bartnik do Najmana: Walcz, mimo kontuzji! SONDA
- Pan się grzeje w greckim słońcu, a tymczasem sieroty po Probierzu z ŁKS-u dostały ciężkie baty od Ruchu, a kapitan drużyny Marek Saganowski ostro skrytykował działaczy za to, że pozwolili panu odejść z klubu...
- Nie widziałem tego meczu, ale jestem pewien, że to jedynie wypadek przy pracy. ŁKS znów będzie zdobywał punkty (Probierz prowadząc łodzian w 6 kolejkach zdobył 13 pkt). Nie wierzę, by tak mocna kadrowo drużyna spadła z Ekstraklasy.