Lech Poznań

i

Autor: Cyfra Sport Lech Poznań

Legendarny trener „Kolejorza” zaraża optymizmem. Te słowa ucieszą kibiców Lecha

2022-05-19 10:25

Wojciech Łazarek (85 l.) na trwałe zapisał się stuletnich dziejach Lecha. To on jest pierwszym trener zapisanym w kronikach klubowych, który doprowadził poznański zespół do tytułu mistrzowskiego – stało się to w roku 1983 oraz 1984. Dziś zasłużony szkoleniowiec korzysta już z dobrodziejstw sportowej emerytury, zerkając jednak boiskowe boje. Triumf „mojego ukochanego Lecha” – jak powiada w rozmowie z „Super Expressem”– w zmaganiach o mistrzostwo kraju przyjął z wielką radością.

„Super Express”: - Miał pan czas i ochotę śledzić rozgrywki ligowe?

Wojciech Łazarek: - Oczywiście. Jak ktoś się raz w piłce zakochał, pozostaje w niej zakochany do końca życia.

- Jak pan przyjął triumf poznaniaków?

- Przeżyłem tyle wspaniałych chwil w Poznaniu, że zawsze będę mówić o Lechu tylko w jeden sposób: „mój ukochany klub”. Ja wiem, że jego kibice w ostatnich latach wiele razy musieli przeżywać trudne chwile, ale wreszcie zostali nagrodzeni. A ja wraz z nimi.

- Lech miewał jednak niełatwe momenty w sezonie...

- Nie da się wygrać wszystkich meczów. Lech jednak zaczął sezon z wielkim rozmachem, więc nawet te pojedyncze wpadki nie mogły przeszkodzić w realizacji głównego celu, czyli mistrzostwa. Nie miałem wątpliwości – patrząc na Lecha w kontekście techniczno-taktycznym oraz sumy ogólnych umiejętności – że to jest najlepsza drużyna w całej stawce.

- Ale dubletu – w przeciwieństwie do pańskiej ekipy z 1984 – nie udało się wywalczyć. Zaniepokoił pana ten przegrany finał Pucharu Polski?

- To była dziwaczna porażka. Jakby – mówiąc obrazowo – tego dnia poznaniacy „nie potrafili chcieć”. Nie wiem, z czego to wynikało. Ale trofeum na pewno żal.

Pedro Tiba o krok od Legii! W niedzielę przejdzie testy medyczne [TYLKO U NAS]

- Maciej Skorża dogonił pana w galerii poznańskich sław trenerskich w liczbie zdobytych tytułów.

- I gratuluję mu tego. Dobrze wykorzystał potencjał piłkarski, zgromadzony w szatni. Owszem, pojedyncze „obsrajki” się zdarzyły, ale ani przez moment nie stracił kontroli nad sytuacją. Tymczasem najgroźniejszym rywalom po potknięciach w końcówce sezonu zabrakło umiejętności podniesienia się.

- Pan miał w swej ekipie urodzonego czarodzieja piłki, Mirosława Okońskiego. Widzi pan kogoś na jego miarę w dzisiejszym Lechu?

- Mirek był ponad wszystko, i wszystkich. On sam wie najlepiej, czy w pełni swój potencjał wykorzystał. Ale to, co dawał od siebie drużynie – charakter, umiejętności, podejście do treningów i meczów, którym porywał resztę – czyniło z niego postać niezastąpioną. Koledzy wierzyli w niego bezgranicznie: „Okoń” nadrobi, pomoże; , to nasz dobry duszek umiejętności piłkarskich. Trudno mi dziś w Lechu – w ogóle w lidze – znaleźć osobowość na skalę Mirka. Ale też piłka dziś jest inna, być może bardziej potrzebuje zespołu, niż indywidualności.

- Lech za pańskich czasów był w stanie w europejskich pucharach wygrać z mistrzem Hiszpanii. Jak widzi pan obecną drużynę przed jej startem w eliminacjach Ligi Mistrzów?

- Ja wiem, że polskiej drużynie ciężko się przez te kolejne rundy przebijać. Ale kompetencja i wiedza trenera Skorży będzie dobrą siłą napędową. Bo piłkarsko ta ekipa ma duży znak jakości. Lech jest dziś – moim zdaniem - drużyną na miarę Europy. Jeśli latem uzupełni parę pozycji – przede wszystkim godnie zastąpi Kamińskiego, odchodzącego do Niemiec – będzie walczył o Ligę Mistrzów. Czy to optymizm za bardzo na wyrost? Nie. Nadzieja to przecież najcenniejsza towarzyszka życia piłkarskiego.

W grze o piłkarskie „złoto” każde wsparcie się przyda: „Modliłem się o potknięcie Rakowa”

Wojciech Łazarek, Paweł Janas

i

Autor: Cyfrasport Wojciech Łazarek i Paweł Janas
Sonda
Czy Lech zdoła przebić się do fazy grupowej Ligi Mistrzów?
Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze