„Super Express”: - Pan grał w pucharach przeciwko Juventusowi, pańscy następcy grają z drużyną z Macedonii Północnej i wcale nie są pewni zwycięstwa i awansu. Co się stało z polską piłką przez 40 lat?
Dariusz Wójtowicz: - Zwiększyła się liczba krajów startujących w pucharach, wprowadzono rankingi wymuszające przedzieranie się przez gąszcz drużyn niżej notowanych, by – dopiero po wielu rundach – mieć nadzieję na starcie z tuzami. Ale przede wszystkim powiększyła się różnica między europejską czołówką a nami; jeden zawodnik topowego klubu jest więcej wart niż cała polska drużyna.
- Jak czuliście się wy, drugoligowcy, wychodząc w 1983 roku na boisko przeciwko kilku mistrzom świata i medalistom mundialu?
- Nas, młodych – mnie, Andrzeja Marchela, Jacka Grembockiego – nic nie przerażało. To była kolejna przygoda. Owszem, oglądałem rok wcześniej z zapartym tchem mundial. Znałem nazwiska Rossiego, Platiniego, Bońka, ale – pewnie z racji młodzieńczej fantazji – nie miałem boiskowego respektu dla nich. Do Turynu wcale nie jechaliśmy się bronić. Chcieliśmy grać tak, jak w III i w II lidze: ofensywnie, bez kompleksów, otwarty futbol. To była swego rodzaju naiwność, ale przecież zapadła ludziom w pamięć. Dość powiedzieć, że nim Włosi objęli prowadzenie, Giovanni Trapattoni parę razy mocno się na swych podopiecznych zdążył zdenerwować! Tak, przegraliśmy ostatecznie 0:7, ale kibice i tak po powrocie do Gdańska przywitali nas entuzjastycznie.
- W 1983 roku wyjazd do Włoch był wyprawą za żelazną kurtynę. Czuliście jej polityczną wagę?
- Przed meczem w Turynie zorganizowano nam tygodniowy rekonesans w Szwajcarii i we Włoszech. To w jego trakcie mieliśmy audiencję u Papieża Jana Pawła II. Pewien „smutny pan”, z Komitetu Wojewódzkiego PZPR, który nam wtedy towarzyszył, bardzo starał się do tego spotkania nie dopuścić, ale kolokwialnie go „olaliśmy” i poszliśmy do Ojca Świętego. Oczywiście konsekwencją był późniejszy zakaz zagranicznych wyjazdów dla Lechii, ale... warto było.
- Rewanż w Gdańsku przeszedł do legendy, doczekał się swojej książki. Słusznie?
- Już dwa tygodnie wcześniej wiadomo było, że będzie czymś ponadczasowym. Zakłady pracy walczyły między sobą o wejściówki dla swych pracowników, bilety rozeszły się w mgnieniu oka. 40 tysięcy ludzi nas niosło. Nie powiem, że zagraliśmy na poziomie Juventusu, ale wiele zagrań nam się udawało. Radowało to widzów, prowadziliśmy 2:1, graliśmy „atak na atak”. Przy odrobinie szczęścia można było nawet uniknąć porażki 2:3.
- Z racji boiskowych obowiązków wpadał pan na boisku często na Michela Platiniego. To prawda, że po faulu na nim szukał pan... okazji do przeprosin?
- Wie pan, my nawet do naszych starszych kolegów w szatni czuliśmy ogromny szacunek. A co dopiero do takich przeciwników! Gdy sfaulowałem – z braku umiejętności, a nie ze złośliwości czy chamstwa – to czułem, że trzeba ten faul zrekompensować dobrym zachowaniem. Tak byliśmy wtedy wychowani.
- I dzięki temu trafił się panu rarytas, czyli koszulka Michela Platiniego?
- Mam ją do dziś, to mój talizman! Po latach udało się ją jeszcze uzupełnić o jego autograf.
- Chętnych na wymianę z nim było pewnie dużo więcej?
- Historia wyglądała zupełnie inaczej. Zawodnicy Juventusu bardzo szybko zbiegli do szatni, zanim większość z nas o tej wymianie koszulek w ogóle pomyślała. Już w szatni poprosiliśmy więc Zbyszka Bońka o pomoc. Zachował się wspaniale; pozbierał koszulki od kumpli i przyniósł nam do szatni kilka trykotów. Złapałem jeden z nich i dopiero po jakimś czasie uświadomiłem sobie, że grał w niej wielki Michel.
- Wróćmy na koniec do dzisiejszej Lechii i jej starcia z Macedończykami. Kto wygra?
- Lechia będzie faworytem – pod skrzydłami trenera Kaczmarka gra ciekawą, nowoczesną piłkę. Spokojnie wygra w Gdańsku i poradzi sobie z awansem. A jej zawodnikom trzeba życzyć, żeby – po pierwsze – tym razem to koszulka Lechii była dla rywali cennym nabytkiem. Po drugie – żeby doszli przynajmniej do fazy grupowej, w której trafi im się rywal na miarę Juventusu, z którym starcie wspominać będą jeszcze 40 lat później.
Listen to "SuperSport" on Spreaker.