Lechia Gdańsk

i

Autor: Grzegorz Mehring / Gdańsk.pl

„Mam koszulkę Platiniego. To mój talizman” - Lechia znów w pucharach, ale Gdańsk woli pamiętać mecze z Juventusem

2022-07-06 19:03

Gdańska Lechia zagra w czwartek (godz. 20.15) pierwszy mecz pierwszej rundy eliminacji Ligi Konferencji, w której jej rywalem będzie wicemistrz Macedonii Północnej, Akademija Pandev ze Strumicy. To będzie trzecia próba gdańszczan w europejskich pucharach. W nadmorskim grodzie wciąż jeszcze żywa jest pamięć o starciu sprzed czterech dekad, kiedy Lechia – wówczas drugoligowa, ale z Pucharem Polski – grała z wielkim Juventusem. Jednym z uczestników tamtego dwumeczu był wychowanek klubu, Dariusz Wójtowicz. Porozmawialiśmy z nim o przeszłości i obecnej drużynie gdańskiej.

„Super Express”: - Pan grał w pucharach przeciwko Juventusowi, pańscy następcy grają z drużyną z Macedonii Północnej i wcale nie są pewni zwycięstwa i awansu. Co się stało z polską piłką przez 40 lat?

Dariusz Wójtowicz: - Zwiększyła się liczba krajów startujących w pucharach, wprowadzono rankingi wymuszające przedzieranie się przez gąszcz drużyn niżej notowanych, by – dopiero po wielu rundach – mieć nadzieję na starcie z tuzami. Ale przede wszystkim powiększyła się różnica między europejską czołówką a nami; jeden zawodnik topowego klubu jest więcej wart niż cała polska drużyna.

- Jak czuliście się wy, drugoligowcy, wychodząc w 1983 roku na boisko przeciwko kilku mistrzom świata i medalistom mundialu?

- Nas, młodych – mnie, Andrzeja Marchela, Jacka Grembockiego – nic nie przerażało. To była kolejna przygoda. Owszem, oglądałem rok wcześniej z zapartym tchem mundial. Znałem nazwiska Rossiego, Platiniego, Bońka, ale – pewnie z racji młodzieńczej fantazji – nie miałem boiskowego respektu dla nich. Do Turynu wcale nie jechaliśmy się bronić. Chcieliśmy grać tak, jak w III i w II lidze: ofensywnie, bez kompleksów, otwarty futbol. To była swego rodzaju naiwność, ale przecież zapadła ludziom w pamięć. Dość powiedzieć, że nim Włosi objęli prowadzenie, Giovanni Trapattoni parę razy mocno się na swych podopiecznych zdążył zdenerwować! Tak, przegraliśmy ostatecznie 0:7, ale kibice i tak po powrocie do Gdańska przywitali nas entuzjastycznie.

- W 1983 roku wyjazd do Włoch był wyprawą za żelazną kurtynę. Czuliście jej polityczną wagę?

- Przed meczem w Turynie zorganizowano nam tygodniowy rekonesans w Szwajcarii i we Włoszech. To w jego trakcie mieliśmy audiencję u Papieża Jana Pawła II. Pewien „smutny pan”, z Komitetu Wojewódzkiego PZPR, który nam wtedy towarzyszył, bardzo starał się do tego spotkania nie dopuścić, ale kolokwialnie go „olaliśmy” i poszliśmy do Ojca Świętego. Oczywiście konsekwencją był późniejszy zakaz zagranicznych wyjazdów dla Lechii, ale... warto było.

- Rewanż w Gdańsku przeszedł do legendy, doczekał się swojej książki. Słusznie?

- Już dwa tygodnie wcześniej wiadomo było, że będzie czymś ponadczasowym. Zakłady pracy walczyły między sobą o wejściówki dla swych pracowników, bilety rozeszły się w mgnieniu oka. 40 tysięcy ludzi nas niosło. Nie powiem, że zagraliśmy na poziomie Juventusu, ale wiele zagrań nam się udawało. Radowało to widzów, prowadziliśmy 2:1, graliśmy „atak na atak”. Przy odrobinie szczęścia można było nawet uniknąć porażki 2:3.

- Z racji boiskowych obowiązków wpadał pan na boisku często na Michela Platiniego. To prawda, że po faulu na nim szukał pan... okazji do przeprosin?

- Wie pan, my nawet do naszych starszych kolegów w szatni czuliśmy ogromny szacunek. A co dopiero do takich przeciwników! Gdy sfaulowałem – z braku umiejętności, a nie ze złośliwości czy chamstwa – to czułem, że trzeba ten faul zrekompensować dobrym zachowaniem. Tak byliśmy wtedy wychowani.

Michel Platini

i

Autor: East News Michel Platini

- I dzięki temu trafił się panu rarytas, czyli koszulka Michela Platiniego?

- Mam ją do dziś, to mój talizman! Po latach udało się ją jeszcze uzupełnić o jego autograf.

- Chętnych na wymianę z nim było pewnie dużo więcej?

- Historia wyglądała zupełnie inaczej. Zawodnicy Juventusu bardzo szybko zbiegli do szatni, zanim większość z nas o tej wymianie koszulek w ogóle pomyślała. Już w szatni poprosiliśmy więc Zbyszka Bońka o pomoc. Zachował się wspaniale; pozbierał koszulki od kumpli i przyniósł nam do szatni kilka trykotów. Złapałem jeden z nich i dopiero po jakimś czasie uświadomiłem sobie, że grał w niej wielki Michel.

- Wróćmy na koniec do dzisiejszej Lechii i jej starcia z Macedończykami. Kto wygra?

- Lechia będzie faworytem – pod skrzydłami trenera Kaczmarka gra ciekawą, nowoczesną piłkę. Spokojnie wygra w Gdańsku i poradzi sobie z awansem. A jej zawodnikom trzeba życzyć, żeby – po pierwsze – tym razem to koszulka Lechii była dla rywali cennym nabytkiem. Po drugie – żeby doszli przynajmniej do fazy grupowej, w której trafi im się rywal na miarę Juventusu, z którym starcie wspominać będą jeszcze 40 lat później.

Listen to "SuperSport" on Spreaker.
Sonda
Czy Lechia awansuje do fazy grupowej Ligi Konferencji?
Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze