Super Express: - Nie brakowało emocji w waszym meczu ze Śląskiem. Ochłonąłeś?
Marko Vejinović: - Najważniejsze są trzy punkty. W naszej sytuacji naprawdę nic innego się nie liczy. Oczywiście, chciałbym, żebyśmy wygrywali po pięknej grze, ale przede wszystkim chcę, żebyśmy wygrywali. I zadanie zostało wykonane. A że bramka padła w 97. minucie? Co mogę powiedzieć... Z punktu widzenia naszego i naszych kibiców wolałbym, żeby te mecze rozstrzygały się wcześniej, ale... Jeśli mają się rozstrzygać na naszą korzyść, to niech to będzie i w doliczonym czasie.
- To ty podszedłeś do decydującego karnego. I cóż: nie był to najlepiej wykonany karny jaki świat widział...
- Nie wiem o czym mówisz (śmiech). Padł gol?
- No padł.
- Zatem wszystko jasne...
- A o czym myśli piłkarz podchodząc do piłki w takiej sytuacji? Gdy tak wiele zależy od niego...
- Ja skupiam się na samym uderzeniu. Nie zwracam uwagi na to, czy to pierwsza, czy ostatnia minuta. Za każdym razem myślę o tym, żeby piłka po moim strzale wpadła do siatki...
- W tym meczu najpierw był rzut karny podyktowany przeciwko wam. Bardzo kontrowersyjny. Co o nim sądzisz?
- Sędziowie tak zadecydowali, jest VAR, więc trudno mi cokolwiek komentować... Dla nas było to bolesne, ale skoro taka decyzja zapadła, to nie ma sensu z nią dyskutować.
Czeski król Legii. Tak padła bramka dla wicemistrza Polski
- Przed wami spotkanie z Legią. Teoretycznie nie macie po co jechać na Łazienkowską...
- Tak, ale to tylko teoria. Gdybym miał jechać po punkt, albo wcale, to bym się w ogóle nie wybierał. W polskiej lidze dzieją się szalone rzeczy i taką szaloną rzecz chcemy zrobić w Warszawie. Ja się Legii jako sportowiec nie boję, będę walczył o trzy punkty dla Arki.
- Nie wiem czy dotarły do ciebie przecieki, ale w mediach pojawiły się informacje o twoich wielkich zarobkach w Arce (120 tysięcy złotych miesięcznie - przyp. PK).
- Nie śledzę zbytnio wieści w mediach, ale... Każdy może mówić, czy pisać co chce. Dla mnie najważniejsze to dobrze grać i utrzymać Arkę.
- A gdyby na Legii przyszłoby ci strzelać znów karnego w doliczonym czasie gry?
- To jestem do dyspozycji. Zrobię to bez żadnego zawahania.
- Macie w klubie od niedawna nowych właścicieli. Jak to na was wpływa?
- Zdjęło to z nas presję martwienia się o podstawowe sprawy, czy klub przetrwa. Teraz znów możemy się skupić na piłce. To ważne, bo przecież my mamy zajmować się grą.
- Mateusz Młyński, twój klubowy kolega, podobno wielki talent. Jak to widzisz?
- To prawda, wielki talent. Jeśli podeprze go pracą to zajdzie daleko. Natomiast wiadomo - sam talent nie wystarczy. Trzeba mocno pracować.
- Zostaniecie w lidze? Ta misja może się udać?
- Nasza strata do Wisły, z którą zagramy dwa razy nie jest wielka. Do Korony tym bardziej, więc nikt tu w Gdyni nie składa broni.
Grzegorz Schetyna na meczu Ekstraklasy mimo braku kibiców. Czy złamał przepisy? [zdjęcia]