Szokujące wyznanie Miguela Palanki: W Koronie grozili, że wyślą mnie do lasu!

2017-07-01 11:31

Miguel Palanca (30 l.), hiszpański pomocnik Korony, rozwiązał kontrakt z klubem w gorących okolicznościach. – Poniżono mnie, grożono wysłaniem do lasu. Musiałem zrzec się części pieniędzy, które uczciwie zarobiłem. Smutne co się wyrabia w tym klubie – mówi nam Hiszpan.

„Super Express”: - Prezes Korony opublikował list otwarty, w którym pisał między innymi o tobie. Że nie byłeś przykładem dla innych. Spóźnienia, zejście na śniadanie w klapkach, awantura z trenerem. To dlatego cię pogonili?

Miguel Palanca: (śmiech). – To jest żałosne. Ale po kolei: już pod koniec sezonu dostawałem sygnały, że prezes Krzysztof Zając nie chce mnie w klubie. Mimo to starałem się do końca. Korona nie walczyła już o nic, niektórzy „uciekli” w kartki czy kontuzje. Ja nie, walczyłem do ostatnich minut.

- Ale co z tym spóźnianiem?

- To zdarzyło się raz i z określonego powodu. Z racji meczu EURO U21 przesunięto trening z 17:00 na 16:00, ale zakomunikowano to tylko w języku polskim i niemieckim, a nie znam żadnego z nich. Myślałem, że zajęcia są o 16:30, nikt mi tego jasno nie przekazał...

- A co z tymi klapkami, podobno skandalicznie zachowałeś się wtedy wobec trenera...

- Trener Gino Lettieri nieustannie mnie prowokował. W trakcie zajęć ganił za taktykę, przy różnych ćwiczeniach, totalnie bez sensu. Zagryzałem język, bo wiedziałem, że tylko czekają aż gorąco zareaguję. No ale nadszedł ten dzień, to śniadanie. Zszedłem w klapkach, podobnie jak 5-6 innych graczy. Miałem wielu trenerów, nikomu klapki nie przeszkadzały, latem zmęczona treningami noga lepiej się w nich czuje. Podszedł do mnie kapitan i powiedział, że trener kazał mi przebrać buty. Powiedziałem Ok., następnego razu zejdę w normalnym obuwiu. Zaczynałem już jeść, kiedy Lettieri zaczął na mnie krzyczeć. Ale tak ostro, bez żadnego szacunku. Wtedy podszedłem do niego i powiedziałem: bardzo, bardzo źle pan tu zaczyna! I tyle. Potem zadzwonił do mnie Zając i powiedział, że musimy rozwiązać kontrakt. Upokorzyli mnie przy tam strasznie.

- Co masz na myśli?

- Przez dwa tygodnie trzymali mnie w Kielcach bez możliwości treningów z drużyną i bez możliwości powrotu do Hiszpanii, do rodziny. Czułem się jak w więzieniu. Ostatecznie musiałem zrezygnować z ostatniej pensji i moich bonusów za wywalczenie piątego miejsca. Powiedzieli mojemu agentowi, że jeśli nie odpuszczę tych pieniędzy, to następny sezon spędzę w lesie, ćwicząc tam o 5 rano. Podpisałem, nie było wyboru. To co się tam dzieje jest smutne. Wydaje mi się, że prezes nie nadaje się na tę funkcję. A trener? Przyszedł z czwartej ligi niemieckiej, gdzie przegrał większość meczów. Nie wygląda na wielkiego szkoleniowca, choć obym się mylił. Korona była wcześniej klubem o rodzinnej atmosferze. Teraz tego już tam nie ma.

Najnowsze