Zasada jest taka, że FIFA płaci każdemu klubowi wysyłającemu piłkarzy na mundial. Stawka jest taka sama dla wszystkich: w tym przypadku to 8530 dolarów za każdy dzień spędzony na zgrupowaniu i na mistrzostwach. Licznik zaczyna bić na dwa tygodnie przed meczem otwarcia mistrzostw, a przestaje dzień po odpadnięciu danego zespołu z finałów. To oznacza, że „płatne” dni zaczęły się 31 maja, a najwcześniej skończą się 29 czerwca (ostatni mecz z Japonią rozegramy 28.06). Dla wielu zagranicznych klubów to „frytki”, ale dla naszych klubów to całkiem niezły zastrzyk gotówki. 29 dni za piłkarza oznacza 247 370 dolarów, czyli około 890 tysięcy złotych. To minimum, które dostaną za zawodnika kluby, ale mamy nadzieję – licząc na wyjście z grupy naszej kadry – że na tym zarobek klubów Ekstraklasy się nie skończy.
Konkretnie sprawy ujmując: zarobi Górnik Zabrze (Rafał Kurzawa), Legia Warszawa (Michał Pazdan, Artur Jędrzejczyk) i Lechia Gdańsk (Sławomir Peszko). Największym beneficjentem jeśli chodzi o Ekstraklasę będzie tu zatem Legia, która dostanie od FIFA co najmniej pół miliona dolarów.
I jeszcze jedno: z punktu widzenia tych obliczeń nie ma znaczenia, czy piłkarz weźmie udział w jakimkolwiek meczu. Do naliczenia pieniędzy wystarczy pobyt na zgrupowaniu i mistrzostwach. Z ciekawostek warto jeszcze podać, że najwięcej zawodników wysyła na mundial Manchester City – bo aż 16. O jednego gracza mniej ma Real Madryt, a 14 zawodników będzie reprezentowało Barcelonę. Dla tych klubów pieniądze z FIFA to jednak nieporównywalnie mniejszy zastrzyk do budżetu niż dla zespołów znad Wisły.