Nie było ultimatum

2008-12-05 3:00

Trener Białej Gwiazdy czuje adrenalinę przed meczem z Odrą.

"Ostatnia szansa", "Trener na wylocie", "Czarne chmury nad szkoleniowcem Wisły" - ostatnio tytuły sugerują, że Maciej Skorża (36 l.) rozstanie się z "Białą Gwiazdą".

Dzisiaj mistrzowie Polski grają u siebie z Odrą i mogą przerwać fatalną passę: porażki ze Śląskiem (1:2) i Ruchem (0:1).

- Jakie myśli pana nachodziły, gdy czytał pan gazety po porażce z Ruchem?

Maciej Skorża: - Obiecałem sobie, że nie wezmę gazet do ręki. Ale jadąc w poniedziałek do klubu, zatrzymałem się na stacji benzynowej i zobaczyłem siebie na pierwszej stronie "Przeglądu Sportowego" z podpisem: "Trener na wylocie". Trzymam gazetę, a tu podchodzi jakiś mężczyzna i mówi: "To pan?! Poproszę o autograf, może się przydać na przyszłość".

Jak zdobywałem z Wisłą mistrzostwo Polski, to nie byłem na pierwszej stronie, a gdy jestem do zwolnienia, to się tam znalazłem. Ale bardziej poważnie. Każdy trener w swojej karierze ma chwile, kiedy nie idzie...

- Ma pan żal do dziennikarzy?

- Jeżeli zespół przegrywa, to szuka się winnych i muszę się liczyć z falą krytyki. Na początku swojej pracy bardzo źle ją znosiłem. Ale zdaję sobie sprawę, że jest to nieodłączna część mojej pracy. Teraz staram się nie obrażać na ludzi, nawet jak wypisują o mnie największe głupoty.

- Ciężko się pracuje słysząc plotki, że może to być ostatni pana mecz w Wiśle?

- Taka sytuacja podnosi człowiekowi ciśnienie. Ale nie można poddawać się presji mediów.

- Dostał pan ultimatum od działaczy Wisły?

- Nie ma żadnego ultimatum. Są pytania o przyczyny i możliwości wyjścia z kryzysu.

- Postawa niektórych piłkarzy jest dla pana rozczarowaniem?

- Byli tacy, którzy zaprezentowali się poniżej moich oczekiwań. Ale to nie zawsze była ich wina. Niektórzy nie zrobili postępu lub grali słabiej. Nazwisk nie podam.

- Przed sezonem mówił pan, że jeżeli nie będzie wzmocnień, to końcówka jesieni będzie dla Wisły bardzo ciężka. Sprawdziło się.

- Jestem zły na siebie, że nie udało mi się tej sytuacji opanować.

- Samokrytyka?

- To nie jest tak, że ja wszystko zrobiłem cacy, a piłkarze zepsuli robotę.

- Zdobył pan mistrzostwa Polski z Wisłą, ale poza tym były same porażki: w finale Pucharu Polski z Legią, w batalii o Ligę Mistrzów... Do tego dochodzą wpadki w lidze z Lechem i Legią oraz słabiutkimi ŁKS-em, Górnikiem i Cracovią...

- Wymienił pan wszystkie nasze potknięcia (śmiech). Ale moim głównym celem było wywalczenie 11. tytułu mistrza Polski - i to mi się udało. Porażek z Tottenhamem i Barceloną nie muszę się wstydzić.

Najnowsze