„Super Express”: - Lubi pan wyzwania? Bo w roli prezesa Wisły Kraków nie będzie pan narzekał na nudę.
Dawid Błaszczykowski (38 l., prezes Wisły Kraków): - Jak najbardziej, jest kilka aspektów, nad którymi w pierwszej kolejności będą chciał się pochylić. W ludzkiej naturze jest to, że lubimy rywalizować. Wyzwania są jednym z elementów naszego codziennego życia. Wiem jedno, że na pewno będę robił wszystko, aby mu sprostać, gdyż towarzyszy mi olbrzymia determinacja i poczucie odpowiedzialności za Wisłę. Zależy mi na tym, aby była klubem stabilnym finansowo i sportowo, chociaż zdaję sobie sprawę z trudności, które będą napotykał na swojej drodze.
- Przed panem duża odpowiedzialność za Wisłę. Miał pan obawy, czy sobie poradzi w nowej roli?
- To była bardzo trudna decyzja, która długo we mnie dojrzewała. Mocno się nad propozycją, którą otrzymałem, zastanawiałem. Potrzebowałem czasu, ale nie obawiałem się, czy sobie poradzę. Miałem okazję w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy uczestniczyć w podejmowaniu kluczowych i strategicznych dla Wisły decyzji, więc zdążyłem poznać główne obszary działalności klubu. Zanim zdecydowałem się objąć stanowisko prezesa, przeprowadziłem wiele rozmów na ten temat, w tym również z obecnymi właścicielami Wisły. Pragnę podkreślić, że to ich zdanie i wsparcie, które okazują mi cały czas, były kluczowe w podjęciu decyzji.
- Kto wyszedł z pomysłem, aby to właśnie panu powierzyć obowiązki prezesa Wisły?
- Działałem na rzecz Wisły od kilkunastu miesięcy, będąc w składzie rady nadzorczej i mając wgląd w wiele spraw. Poważna rozmowa na ten temat miała miejsce w momencie, gdy zbliżało się przejęcie klubu przez nowych właścicieli. Tak, jak już wspomniałem - zarówno Tomek Jażdzyński, Jarek Królewski, jak i mój brat Kuba mocno mnie namawiali i wspierali, abym przystał na ich propozycję. Czułem, że mają do mnie duże zaufanie. To był mocny argument przemawiający za tym, aby zgodzić się.
Zmiany w Wiśle Kraków. Brat Kuby Błaszczykowskiego prezesem!
Wzruszający wpis Kuby Błaszczykowskiego! Piękne słowa dla brata Dawida [ZDJĘCIE]
- Wspomniał pan o Kubie. Brat naciskał na pana, aby pomógł mu w zarządzaniu klubem?
- Przyznaję, że mieliśmy długą rozmowę. Jednak podkreślę, że nie było żadnych nacisków z jego strony, konstruktywnie dyskutowaliśmy. Każdy przedstawił argumenty za i przeciw. Rozważaliśmy różne warianty i zastanawialiśmy się, co będzie najlepszym rozwiązaniem dla Wisły.
- Pierwsze informacje o tym, że to pan może być w przyszłości prezesem Wisły pojawiały się przed kilkoma miesiącami.
- To prawda, ale wtedy uważałem, że nie jestem jeszcze na to gotowy. Objęcie tego stanowiska wymagało poniekąd reorganizacji mojego życia i zamknięcia zaczętych wcześniej tematów biznesowych. Długo się przed tą decyzją broniłem. Jednak w końcu przyszedł odpowiedni moment, w którym stwierdziłem, że podejmuję wyzwanie.
- Kuba jest jednym z właścicieli Wisy, pan jej prezesem. Zapytam pół żartem, pół serio: Kto kogo będzie wzywał na dywanik?
- Wszystko zależy od tego w jakiej sprawie (śmiech). Jeśli mamy rozmawiać na temat przedłużenia kontraktu, to ja muszę zaprosić Kubę do gabinetu i przedstawić mu propozycję. Ostatnio odwiedziłem nasz ośrodek treningowy w Myślenicach. Myślę, że tam też byłem prezesem (śmiech). Jednak jeśli będą problemy natury właścicielskiej, to będzie odwrotnie. Oczywiście mówię to przez pryzmat żartów, bo nie wiadomo, kto dla kogo jest szefem. Czy Kuba moim jako właściciel, czy jednak ja jako prezes, patrząc przez pryzmat relacji z piłkarzem. Ciekawa sytuacja i zależności. Idealna do tego, aby się uśmiechnąć. Mówiąc poważnie - obaj gramy do jednej bramki, bo zależy nam na należytym funkcjonowaniu klubu i jego dobru, dlatego będziemy wspierać się w swoich działaniach.
- Dopytam zatem. Jak Kuba mówi do pana?
- Nie zwraca się do mnie mówiąc prezesie. Wolałbym na to zasłużyć i zapracować codziennymi działaniami. Mam świadomość jaka wiąże się z moją funkcją odpowiedzialność, ale tak, jak już wspomniałem - nie obawiam się wyzwania.
- Był pan zaskoczony wpisem brata w mediach społecznościowych, gdzie podkreślił, że zawsze był pan dla niego wsparciem?
- To, co zrobił Kuba jest bardzo miłe dla mnie i przyjemne, za co bardzo mu dziękuję. Wsparcie ze strony brata na pewno dodaje skrzydeł. Zawsze mieliśmy ze sobą bardzo dobry kontakt. Byliśmy blisko. Wspólnie spędzaliśmy czas, realizowaliśmy swoje cele. Teraz nic się nie zmieniło. W dorosłym życiu także sobie pomagamy. Przez długi czas zarządzałem projektami i kwestiami biznesowymi Kuby. Był taki moment, że w 100 procentach zaangażowałem się w jego działalność.
Były gracz Wisły założył fundację dla dzieci z biednej ojczyzny i prosi Polaków o wsparcie