Jan Furtok cz-b

i

Autor: GKS Katowice

Po prostu „Furgoł”

Ostatni taki „kocik”. Tłuste golonki, dwa piwka przed snem i fajka za rogiem klubowego budynku [„SUPER OKIEM”]

2024-11-26 19:28

Panie Prezesie, zgłaszamy wykonanie zadania! - kiedy GKS Katowice w czerwcu tego roku wrócił do ekstraklasy po niemal dwóch dekadach w niej nieobecności, Jan Furtok był najwłaściwszą osobą, której taki meldunek obecne władze klubu mogły złożyć. Niewielu jest przecież w historii futbolu ludzi, którzy w klubowej hierarchii przeszli wszystkie szczeble wtajemniczenia: od zawodnika, poprzez trenera ligowej ekipy, aż po prezesowski fotel.

Pani Anna, małżonka legendarnego napastnika, uśmiechnęła się tego dnia na widok męża w pachnącej świeżością i sukcesem koszulce z napisem „GiEkstraklasa”. A przecież tak trudno było w ostatnich latach o ten uśmiech, kiedy każdy dzień był zmaganiem z chorobą. - Lekarze zawsze powtarzali, że przede wszystkim dzięki niej Janek jeszcze walczy; o ile w ogóle z Alzheimerem walczyć można... – Wojciech Spałek, długoletni masażysta GKS-u, przez niemal pół wieku był jednym z najbliższych przyjaciół rodziny. We wtorek nie tylko on w Katowicach, i w całym polskim środowisku piłkarskim, rzewnie zapłakał. „Furgoł” – ksywka bardzo właściwa, bo przecież legendarny napastnik rzeczywiście za piłką i z piłką „furgoł”, czyli latał – powołany został na zgrupowanie Niebiańskiej Reprezentacji.

To był taki… Gerd Müller polskiej piłki – rzucił kiedyś Zbigniew Boniek, zagadnięty o Jana Furtoka. Można się zastanawiać, ile było w tych słowach kurtuazji. Ale jeśli się głębiej zastanowić, to przecież pewne podobieństwa – zwłaszcza te boiskowe, związane z rolą niezawodnego egzekutora – są całkiem oczywiste. No i jeszcze te smutne koleje losu: obu z wielkiego boiska zwanego życiem zabrała to samo – śmiertelne – schorzenie…

Kiedy pogrzeb Jana Furtoka? Znamy datę i miejsce pożegnania legendarnego piłkarza

Był Jan Furtok klasycznym przedstawicielem ostatniego chyba w naszym futbolu pokolenia – tego z przełomu ustroju i… mentalności, które piłkę kochało równie mocno jak życie. Godzinami słuchać można było jego opowieści o tłustych golonkach, które bynajmniej nie przeszkadzały w strzelaniu bramek, o dwóch piwkach wypijanych wieczorem, po których człowiek rano budził się pełen energii do treningu, i o „kocikach” (to jedno z jego ulubionych słów...) z szatni HSV, którzy podbierali Jasiowi fajki – i biegli kurzyć za budynek klubowy, by trener nie widział… A wszystko to mówił facet, który do epoki „Lewego” był najlepszym polskim strzelcem w historii Bundesligi.

Nie żyje Jan Furtok. Tak wyglądał kilka miesięcy przed śmiercią. Legendarnego piłkarza od lat niszczyła nieuleczalna choroba

Straszna choroba odebrała Janowi Furtokowi te wspomnienia. Teraz od nas – tych, którzy widzieli go na boisku i cieszyli się po Jego golach – zależy, by i dla przyszłych pokoleń fanów „kopanej” przetrwała pamięć o Nim...

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze