Bardzo szybko zrobiło się głośno o słowach Pawła Wszołka na temat przygody w Unionie Berlin. Na spotkaniu z dziennikarzami powiedział nawet, że był najlepszym wahadłowym w niemieckim klubie. Nam mówi, że bardzo dziwi się całym przebiegiem epizodu w Niemczech, zdaje sobie sprawę, że był jedynym jasnym punktem Legii w minionej rundzie. Mógł wybrać następny klub za granicą, mógł grać w Anderlechcie, ale postawił na Legię.
- Jakie jest twoje nastawienie przed nowym sezonem?
- Staram skupić się na teraźniejszości, oczywiście mając z tyłu głowy to, że coś wcześniej było do poprawy. Trzeba wyciągać wnioski z różnych sytuacji, pamiętać o tym że były ciężkie momenty. Ten sezon był ciężki dla wszystkich. Musimy o tym pamiętać. Każdy ma to z tyłu głowy, ale trzeba też to potrafić jednak wyrzucić i skupić się na tym co przed nami. Możemy osiągnąć swoje cele swoje, które sobie założyliśmy, skupiając się na każdym nadchodzącym treningu. Każdy mecz musimy traktować jak finał i uważam tak tylko możemy się rozwijać jako zespół.
- Czy jednak jest jakaś niepewność przed startem ligi?
- Nie… Nie mam żadnej niepewności, bardziej zastanawiam się kiedy skończy się COVID, mówiąc pół żartem, pół serio. Mamy dobrą drużynę, piłkarzy ze świetną jakością, bez urazy, ale nie obchodzi mnie co o tym mówią inni. Od pierwszego dnia wszyscy świetnie wyglądają na treningach, jest duża intensywność. Każdy chce się rozwijać jako piłkarz i uważam że tylko tak jako drużyna możemy się rozwijać. Jestem spokojny że tak będzie.
Polski bramkarz emocjonalnie apeluje do Czesława Michniewicza. Przywołał dzieci, błaga tylko o jedno
- Czy widać po zespole taką chęć zrehabilitowania się za nieudany poprzedni rok?
- Nie jestem od tego żeby oceniać, każdy ma jakieś swoje odczucia i nie wiem co siedzi w głowie każdego. Każdy kto jest w Legii, to ma sportową złość i ambicję. Jak chcesz być w sporcie zawodowym i w nim zaistnieć, to musisz być piłkarzem ambitnym. Myślę że każdy musi przede wszystkim sobie coś udowodnić. Sobie i reszcie, że wszyscy jesteśmy lepszymi piłkarzami.
- Twoja pierwsza wypowiedź zabrzmiała, jakbyś odbył przynajmniej trzy sesje z trenerem mentalnym…
- Ja jestem dla siebie takim trenerem (śmiech)… Przyjaźnię się z Michałem Dąbskim, uznanym psychologiem. Sporo mi pomógł w wielu sytuacjach, wielu rzeczy się nauczyłem, a człowiek uczy się całe życie i to nie tylko chodzi o sport. Uważam też, że wiek w piłce już nie ma znaczenia. Wszystko siedzi w głowie. Czuję się teraz pewnie i myślę, że to jest jakiś mój atut. Musiałem wiele przejść, żeby po prostu do tego dorosnąć i wierzę że to będzie pomocne w tych ciężkich momentach.
- Tobie – indywidualnie – ostatnia runda wiele dała?
- Oczywiście. Gdy się nie gra, to nie jest łatwe dla piłkarza. Były momenty, gdzie się frustrowałem i to jest naturalne. A w ostatnim okresie w Unionie Berlin miałem jakieś cztery czy pięć miesięcy bez gry i to było dla mnie coś nowego. Nie spodziewałem naprawdę, że nie dostanę żadnej szansy, aby pokazać się w meczu Bundesligi, bo uważam że na to zasłużyłem. Cóż, życie pisze i takie scenariusze. Wiedziałem, że całe życie ciężko pracowałem i cały czas to robię. Jestem gotowy, mimo że był cięższy okres przygotowawczy. Wiem, że jak pracujesz, to później życie ci wszystko odda. Ktoś mógłby stwierdzić patrząc tylko na liczby, że to była udana runda dla mnie, ale to nie tak - wiadomo że to był trudny okres dla Legii, dla kibiców i uważam, że takie sytuacje w życiu uczą dużo. Taki sezon może się zdarzyć raz na 50 czy 100 lat, to jest życie i nie każdy zawsze wygrywa.
Barcelona chce go sprzedać, a piłkarz nie chce odejść. Kuriozalna sytuacja!
- Nowy kontrakt z Legią, to była łatwa decyzja? Słyszeliśmy, że były propozycje - choćby z Anderlechtu…
- Były różne oferty, zwłaszcza na początku okienka transferowego. Tych propozycji było nawet bardzo wiele. Jak porozmawiałem z trenerem Kostą Runjaicem, z dyrektorem Jackiem Zielińskim i resztą, to wiedziałem że to będzie fajny projekt. Nie interesuje mnie to co mówią inni, każdy ma prawo mówić to co chce. A sam to parę dni przemyślałem i teraz wiem że, to pozostanie w Legii będzie dla mnie dobre. Podpisałem kontrakt na trzy lata, gdzie będę w mieście, które dobrze znam, spędziłem tu kawał życia. Jestem w Legii po to żeby dać z siebie 100 procent i skupić się na piłce. Wiadomo, że w takim mieście, jak masz dzień wolny to miło spędzić czas, ale najważniejsza jest praca i determinacja. Chcę pokazywać swoje najlepsze cechy, bo jestem w miejscu, w którym czuję się świetnie.