„Super Express”: - Wrócę do pierwszego meczu na wiosnę z Wisłą Kraków, gdy przegrywając 0:3 odrobiliście straty i wygraliście 4:3. Takie zwycięstwo daje pozytywnego kopa na całą rundę?
Michał Żyro: - Zapewne tak będzie. Głównie dlatego, że jeśli w kolejnych meczach jako pierwsi stracimy gola, z tyłu głowy będziemy mieli to, że każdą stratę można odrobić i wygrać mecz. No ich chyba przeszliśmy do historii, skoro ponad 90 lat w polskiej lidze nie było sytuacji, że drużyna, która przegrywała już 0:3, potrafiła odrobić straty i wygrać.
- O co gra Piast tym sezonie w lidze, po tak dobrym starcie na wiosnę?
- Już trener Fornalik wspominał, że każdy najbliższy mecz jest najważniejszy i na nim się skupiamy. Jeśli od dziewięciu meczów nie przegraliśmy żadnego, to liczymy na kolejne zwycięstwa, żeby piąć się w górę tabeli.
- Gdy Piast zdobywał mistrzostwo, to po 30. kolejkach był na trzecim miejscu ze stratą 7 punktów do lidera, a zakończył sezon z przewagą 4. punków nad drugą - Legią. Obecnie tracicie 8 punktów do miejsca na podium. Wiadomo, że w tym sezonie nie ma rundy finałowej, a czy jesteście w stanie odrobić stratę do ligowego podium?
- Myślę, że nie tylko na podium, ale patrząc na zdobycze punktowe drużyn, to jeszcze zdobycie mistrzostwa jest możliwe. Ta nasza polska liga i obecna piłka w ogóle, gdy gramy bez kibiców, a każdy jest w stanie wygrać z każdym daje taką szansę. Od początku rozgrywek gdy nam nie szło, to dużo się zmieniło. Były zmiany w składzie, brakowało zgrania, ale po dobrym okresie przygotowawczym wszystko „zatrybiło” i oby trwało jak najdłużej.
Tak Kamil Piątkowski dorastał do Salzburga. Piona chwycił byka za rogi [ZDJĘCIA]
- Powrót trenera Waldemara Fornalika na ławkę trenerską po przerwie wymuszonej koronawirusem miał znaczenie?
- Wiele spraw się nałożyło, zarówno pozytywnych i negatywnych. Okres kwarantanny, który przechodziliśmy my piłkarze w październiku był dość kuriozalny i nie każdy dobrze się w nim odnalazł. Z powodu obostrzeń nie mogliśmy korzystać z szatni i natrysków na stadionie. Przyjeżdżaliśmy z domów już przebrani i gotowi do treningów na boisku, a kąpaliśmy się w domu. Musieliśmy przestawić swoje automatyzmy, a każdy z nas ma jakieś rytuały czy przyzwyczajenia, choćby ćwiczenia prewencyjne przed wyjściem na trening. Nie było gdzie ich wykonywać, gdy pomieszczenia klubowe były zamknięte. To był trudny okres dla nas, jak i dla naszego trenera.
- W ostatnim meczu ze Śląskiem zastępując Jakuba Świerczoka strzelił pan gola i zaliczył asystę. Czyli w Piaście jest jednak życie bez Świerczoka?
- Już w meczu z Wisłą piłkarze, którzy weszli z ławki dali dużo dobrego. W meczu ze Śląskiem, razem z Arkiem Pyrką chyba nie zawiedliśmy zastępując kontuzjowanych kolegów. Inni też są gotowi i czekają na swoją szansę, może już w meczu pucharowym z Pogonią
- Pogoń, rywal w Pucharze Polski, odniósł sześć kolejnych zwycięstw lidze.
- Pogoń jest na fali, wygrywa mecze i traci bardzo mało goli, dlatego spodziewam się ciekawego meczu. Nasza motywacja jest duża, w naszych głowach jest to, że wygranie trzech meczów daje awans do finału Pucharu Polski, który ostatnio jest bardzo prestiżowy. Przy okazji spotkam się z kolegami z Pogoni i z trenerem Runjaicem, których wspominam bardzo mile, mimo, że w Pogoni nie zagościłem na długo. W karierze czasami tak jest, że bardzo się chce, ale nie zawsze wychodzi.
- Dla kogo było to serduszko ułożone z palców i buziak do kamery po strzeleniu gola Śląskowi?
- Dla rodziny, mam na myśli żonę i córeczkę Helenką, a także dla moich rodziców. Czekali na ten mecz, żeby zobaczyć mnie w składzie od początku. Nie mogą być na stadionie, więc chociaż w ten sposób wysłałem im buziaka za wsparcie, które mi dają. Córeczka ma prawie 3 lata, i już wie, kiedy tata strzela bramkę.
Sfrustrowani Polacy WŚCIEKNĄ się na Bońka. Wystarczyło kilka słów i teraz wszystko się WYLEJE