Z trenerem Zagłębia Lubin rozmawialiśmy po meczu pierwszej kolejki sezonu z Koroną Kielce. Kiedy opadły emocje związane ze spotkaniem zakończonym remisem 1:1, Marek Bajor opowiedział nam o najtrudniejszych chwilach w swoim życiu.
"Super Express": - Od niespodziewanej śmierci pańskiej żony minęły już trzy tygodnie. Zdołał się pan podnieść po tej strasznej tragedii?
Marek Bajor: - Nie wiem, czy kiedykolwiek zdołam się tak do końca podnieść. To była najbliższa mi osoba, a jej odejście tak nagłe i niespodziewane... Nie sposób o tym nie myśleć. Staram się jednak dalej pracować, choć ból w sercu pozostanie na zawsze. Teraz trzeba nauczyć się z tym bólem żyć.
- Piłka pomaga?
- Na pewno. Nie ukrywam, że tuż po śmierci Beatki chciałem zrezygnować z pracy i poświęcić się tylko wychowaniu dzieci. Wiele na ten temat rozmawiałem z rodziną, przyjaciółmi. Wszyscy przekonywali mnie, bym został w Lubinie. Bardzo pomogli mi szefowie klubu. Byliśmy w stałym kontakcie telefonicznym. Mogłem na nich liczyć w każdej sytuacji. To również miało wpływ na moją decyzję o pozostaniu w Zagłębiu. Nie chciałem zawieść ich zaufania. A piłka, codzienna praca pomagają mi przetrwać ten dramatyczny okres.
- Jak pan sobie radzi? Zabrał pan dzieci ze sobą do Lubina?
- Nie chciałem ich dodatkowo stresować przeprowadzką. Dlatego to moi rodzice przeprowadzili się do Wronek. Zamieszkali u nas i na co dzień zajmują się dziećmi. Ja dojeż-dżam do domu w każdej wolnej chwili. Staram się spędzać z nimi tyle czasu, ile tylko jest możliwe.
- Śmierć żony nastąpiła nagle i niespodziewanie. Czy już wiadomo, co było jej przyczyną? Sekcja zwłok to wyjaśniła?
- Nie zdecydowaliśmy się na wydanie zgody na sekcję. Było sporo problemów ze sprowadzeniem ciała, całe to zamieszanie, zgiełk. Cała rodzina miała już tego dosyć. Dlatego w akcie zgonu zapisano: "przyczyna śmierci nieznana". Sekcja i tak nie zwróciłaby już żonie życia. Chciałem oszczędzić dzieciom dodatkowego bólu.
- Przeżywa pan trudną do wyobrażenia tragedię, ale nie unika rozmów na ten temat...
- Kontakty z mediami są stałym elementem mojej pracy. Rozumiem potrzeby dziennikarzy. Dlatego w rozmowach z wami nie unikam żadnych tematów, także tych przykrych i bolesnych.