„Super Express”: - Skąd się wziął pana pseudonim „Kobra”?
Zdenek Ondrasek (33 l., napastnik Wisły Kraków): - Lubiłem oglądać niemiecki serial „Kobra 11”. Wiedział o tym trener drużyny juniorów, który po jednym z meczów zażartował ze mnie. Strzeliłem gola, mimo że praktycznie stałem w miejscu, nie biorąc aktywnie udziału w akcji. Stwierdził, że zrobiłem to jak właśnie kobra, czyli człowiek od zadań specjalnych. W dodatku na koszulce miałem numer 11 jak w tytule serialu. Tak zyskałem ten przydomek, który się przyjął. W Czechach jestem bardziej znany jako Kobra niż Zdenek. Nawet dzieci w rodzinie nazywają mnie wujek Kobra (śmiech).
- Po czterech latach znów występuje pan w Wiśle. Traktuje pan nasz kraj jak drugi dom?
- Poznałem tutaj żonę, która pochodzi z Tarnowa. Uwielbiam Kraków i kibiców „Białej Gwiazdy”. Należę także do Socios Wisła. Chciałem pomóc klubowi w trudnym momencie. To wszystko sprawia, że czuję się w Polsce jak w domu.
- Przed Wisłą trudna walka o utrzymanie. Co jest największym problemem zespołu?
- Moim zdaniem brakowało walki ze strony naszej drużyny. Wszystko jest w naszych głowach i nogach. Presja w piłce nożnej musi być zawsze. Nie ma jej tylko u mnie na wsi, za moim domem... Przed nami trudne mecze, jak teraz ten z Lechem. Tyle że w polskiej lidze wszystko jest możliwe, bo każdy może wygrać z każdym. Czasy w futbolu się pod tym względem zmieniły. Ekstraklasa jest w tym aspekcie idealnym przykładem, bo mamy tu wiele zaskakujących wyników. Nie tylko w lidze, ale i w Pucharze Polski, z którego wyeliminowała nas Olimpia Grudziądz...
- Po tym meczu trener Jerzy Brzęczek nie gryzł się w język. Powiedział, że to był blamaż z waszej strony.
- Zgadzam się z nim w 100 procentach. Szkoleniowiec wywarł na zawodnikach ogromne wrażenie. Kibice go znają, bo był selekcjonerem reprezentacji Polski. Widać u niego doświadczenie. Wszyscy odbieramy go pozytywnie. W końcu przyjdą wyniki. Z Lechią walczyliśmy do końca, co się opłaciło, bo przywieźliśmy z Gdańska punkt.
Były kadrowicz o sytuacji Legii Warszawa. Wskazuje najlepszego piłkarza mistrza Polski
- Ma pan za sobą występy w reprezentacji Czech. Strzelił pan nawet gola Anglikom w el. EURO 2020. Jak pan to wspomina?
- To był prawdopodobnie mój najważniejszy mecz w karierze. Debiutowałem w kadrze, a bramka przeciwko wyspiarzom smakowała wyśmienicie. Najbardziej ze wszystkich, które do tej pory zdobyłem! Z drugiej strony, to już jest historia. Mam piękne wspomnienie, ale życie piłkarza nie może kręcić się wokół tylko jednego trafienia.
- Wprawdzie dołożył pan cegiełkę do awansu, ale w finałach ME zabrakło dla pana miejsca w kadrze Czech...
- Chciałem wystąpić na tej imprezie. W drużynie narodowej musisz utrzymywać równą, wysoką formę. Widocznie nie byłem w najlepszej dyspozycji, ale nasza kadra zrobiła dobre wrażenie w turnieju i pokazała się na nim z niezłej strony. Może wpływ na to, że nie znalazłem się w kadrze miało to, że ze względu na pandemię koronawirusa odszedłem z FC Dallas. Jednak wtedy chciałem być bliżej rodziny w tych trudnych czasach, a nie na drugim końcu świata.
- Polska w finale baraży zagra ze zwycięzcą meczu Szwecja - Czechy. Jak pan ocenia wykluczenie Rosji przez FIFA?
- Nie wyobrażałem sobie sytuacji, żeby grać z Rosją! Wszyscy ludzie powinni się „odwrócić” od tego kraju. Trzeba im dać jasno do zrozumienia, co się sądzi o wojnie w Ukrainie. To się musi jak najszybciej zakończyć. Sytuacja w tym kraju jest dramatyczna! Zawodnicy reprezentacji Rosji nie są winni, podobnie jak wielu ich rodaków. Ale tak musi być, bo nie można mówić, że nic się nie dzieje.
- Wspomniał pan wcześniej o grze w FC Dallas. Jak żyło się panu w Stanach?
- W Teksasie wszędzie jest daleko! Ludzie nie spacerują tak dużo jak w Polsce. Wszędzie poruszają się samochodami. Wszystkie budynki są... duże. To jest inny świat. Podobało mi się podejście mieszkańcy Teksasu, którzy dziękują Bogu za każdy dzień. Są zadowoleni z życia. Często jak słyszą inny akcent u człowieka to od razu zagadują i dopytują się o pochodzenie. Cechuje tych ludzi duża otwartość. Sam Teksas jest traktowany jak inny kraj. Tak jak wspomniałem, gdyby nie pandemia to zostałbym tam dłużej.
- Co pana zaskoczyło w Ameryce?
- Minusem życia w Stanach jest to, że co druga osoba posiada broń. Dlatego wieczorami raczej trzeba unikać spacerów czy przejażdżek samochodem. Ciemne szyby w autach czy domach. Takie rzeczy widać dokładnie na amerykańskich filmach. Trzeba zachować ostrożność, ale mimo wszystko każdemu polecam wizytę w Stanach Zjednoczonych, a szczególnie zwiedzenie Teksasu.
Aleksandar Vuković o klasie piłkarza Legii. "Stał się bardzo pewnym punktem"