Super Express: – Bartosz Bosacki w rozmowie z „SE” powiedział, że problem piłkarzy jest w głowach, a nie w nogach. Zgodzi się pan z tym?
Piotr Świerczewski: – Ciężko mi powiedzieć, nie wiem, co piłkarze robią na treningach. Oglądałem mecze pucharowe Lecha i wyglądało to słabo. Nie lekceważę Karabachu, ale w końcu to tylko liga azerska, a Lech nie miał szans z tą drużyną. Z Vikingurem było równie źle.
– Lech grał słabo, a jak pan oceni kibiców, którzy byli w dużej części meczu przeciwko swoim piłkarzom. To jest normalne?
– Nie jest fajnie, gdy słyszy się nieprzyjemne okrzyki, nawet pod adresem właściciela klubu. Nic to nie zmieni w tym momencie, a piłkarze potrzebują wsparcia. Z drugiej strony, kibic ma prawo gwizdać i wymagać, bo w końcu Lech to mistrz Polski. Grał z zespołem z Islandii, ze słabej ligi, prawie amatorskiej, więc o czym my mówimy. Gdzie jest nasza piłka klubowa, skoro męczymy się z takimi zespołami? To jest bolesne.
– Presja kibiców w Lechu jest większa niż w innych klubach?
– Jak grałem w Lechu, było trochę inaczej. Nie było wtedy pieniędzy i graliśmy praktycznie za darmo, więc i kibice nie mieli takich wymagań. Teraz Lech jest klubem mocnym organizacyjnie i finansowo. Za moich czasów na mecz pucharowy do Lens nie lecieliśmy samolotem, lecz jechaliśmy przez dwa dni autokarem, byliśmy wymięci, ale nie skompromitowaliśmy się, walczyliśmy jak równy z równym z mocną drużyną (0:1, 1:2 – red.). Obecnie mistrz Polski nie może dać rady zespołowi z amatorskiej ligi.
– Czy trener van den Brom jest w stanie podnieść Lecha?
– Powinien mieć kredyt zaufania, a z drugiej strony – nie wygrał jeszcze meczu w lidze przez pięć kolejek. Ta cierpliwość musi mieć jakiś kres i jeśli Lech się za chwilę nie obudzi, to myślę, że trzeba się pożegnać z tym trenerem.
Napastnik Barcelony na sprzedaż. Klub ujawnił, ile chce za kolegę Lewandowskiego