Wobec kartkowej pauzy Kristoffera Velde oraz uraz Mikaela Ishaka, czyli dwóch najlepszych snajperów Lecha w tym sezonie, odpowiedzialność za pchanie do przodu poznańskiej ofensywy wzięli na siebie rodzimi zawodnicy. I nie chodzi tylko o snajperski nos Szymczaka, który pozwolił mu być najszybciej przy piłce i oddać celny strzał już w 3 minucie gry, ani też o gola z kategorii „klękajcie narody” autorstwa Radosława Murawskiego, który wynik przypieczętował.
Bramkę ekslechity, Jasmina Buricia, ostrzeliwał też Filip Marchwiński, szturmował ją parokrotnie Alan Czerwiński, a i stoper Bartosz Salamon szukał okazji do celnego uderzenia. - Na starcie rundy zawsze jest nutka niepewności, czy wszystko „zapali”. Ale wykonaliśmy pierwszy krok i mam nadzieję, że dalej będziemy zmierzać we właściwą stronę – radował się Murawski po końcowym gwizdku w rozmowie z klubowymi mediami.
- Ta jego bramka to gol-stadiony świata! - emocjonował się fantastycznym trafieniem starszego kolegi Szymczak. - Teraz będziemy starali się wytrzymać to tempo, jakie sobie tym spotkaniem narzuciliśmy – dodawał młody snajper.
Na razie cudzoziemcy wciąż mają na swym koncie 70 procent dorobku bramkowego Lecha. Trener Mariusz Rumak (kłopotów przed kolejnymi meczami mu nie brak...), który wrócił po latach na trenerską ławkę „Kolejorza”, nigdy nie bał się jednak inwestycji w polską energię. Oby skorzystała na tym i Biało-Czerwona reprezentacja!