Prawie jak Ronaldinho

2008-01-30 21:22

- Ja podobny do Ronaldinho? Coś w tym jest. Nawet moi znajomi zwracają mi czasem na to uwagę - śmieje się Kostarykanin Junior Diaz (25 l.). Lewy obrońca lada moment podpisze kontrakt z Wisłą.

- Wprawdzie Ronaldinho gra ciut lepiej ode mnie, ale... niewiele lepiej - żartuje piłkarz, którego można nazwać największym pechowcem światowej piłki ostatnich tygodni.

Najpierw był mecz Kostaryka - Szwecja, w którym Diaz popełnił błąd i padła bramka dla rywala. Później jego słynna podróż do Europy, która pokazała, jak zdeterminowany jest Kostarykanin, aby zostać piłkarzem Wisły.

- Kiedy dotarłem z Kostaryki do Hiszpanii, gdzie trenowała Wisła, usłyszałem od celników, że brakuje mi dokumentu niezbędnego do wjazdu. Musiałem wrócić do Kostaryki, odsapnąć, zdobyć papier i wrócić. W ciągu kilku dni trzy razy przeleciałem przez Atlantyk. Bardzo się bałem, że Wiśle zabraknie cierpliwości, ale dzięki Bogu poczekali - mówi z ulgą w głosie Junior Diaz.

Licząc wszystkie podróże, pokonał w sumie 28 tysięcy kilometrów, czyli ponad pół kuli ziemskiej, aby grać w Wiśle.

Grał na igrzyskach i w Copa America

Pech piłkarza kolejny raz dał znać o sobie tuż po przyjeździe na zgrupowanie. W pierwszym meczu w Wiśle strzelił samobója.

- Jak pech to pech. Ale na szczęście to nie była jakaś katastrofalna akcja z mojej strony. Piłka po prostu odbiła się ode mnie i wpadła do bramki. Dobrych zagrań miałem o wiele więcej - mówi Diaz, który ma już za sobą udział w dwóch ważnych turniejach. - Grałem na igrzyskach w Atenach, we wszystkich meczach. Awansowaliśmy nawet do drugiej rundy, bo pokonaliśmy Portugalię 4:2. Był wtedy z nimi Cristiano Ronaldo, ale w meczu z nami nie zagrał. Nie żeby się bał, pauzował wtedy za kartki - przyznaje Diaz, który w Atenach zmierzył się z gwiazdami światowej piłki.

- W drugiej rundzie trafiliśmy na Argentynę. Oni mieli Teveza, Saviolę, Kily Gonzalesa. Nie było szans, przegraliśmy 0:3. A druga impreza, w której brałem udział, to Copa America w Peru. Tam zagrałem jeden mecz - wylicza 14- -krotny reprezentant Kostaryki.

W Rosji się nie udało, w Polsce ma być lepiej

Dla "Ronaldinho z Kostaryki" gra w piłkę oznacza pielęgnowanie rodzinnych tradycji.

- Mój ojciec też był piłkarzem, reprezentantem kraju. W lidze kostarykańskiej grał ponad 15 sezonów. Ja mam spełnić jego i moje marzenie: zagrać w Europie. Kiedy miałem 18 lat, trafiłem na testy do jednego z rosyjskich klubów. Spodobałem się, ale nie dogadały się kluby i wróciłem do Kostaryki. W Wiśle zamierzam jednak zostać o wiele dłużej - deklaruje.

Junior ma podpisać w Krakowie trzyletni kontrakt. Będzie pierwszym Kostarykaninem w polskiej lidze.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze