Wczoraj szkoleniowcy byli jednak mocno przestraszeni, bo "Jodła" zakończył trening przedwcześnie. Opuścił boisko kulejąc, a po chwili jego bolącą kostką zajął się lekarz.
- Spokojnie, to nic groźnego. Zwykłe przeciążenie, trochę masaży i będzie dobrze - wyjaśnił nam po treningu Jodłowiec, który zaprezentował się na zajęciach z... podbitym okiem.
- Siniak to pamiątka meczu z Lechią. Nie dość, że straciliśmy punkty, to ja paraduję teraz z limem - kręci głową "Jodła".