Skąd wzięła się interwencja służb? Taras Romańczuk musiał stawić się, by złożyć zeznania, ale to nie on zgłosił całą sprawę. Policja o wszystkim dowiedziała się z medialnych doniesień i wszczęła postępowanie z urzędu. Takie zarzuty nie wymagają bowiem osobistego zawiadomienia.
Możliwość popełnienia przestępstwa jest badana przez policję, która zdążyła już wezwać reprezentanta Polski z ukraińskimi korzeniami. Ten potwierdził swoją wersję, że podczas meczu z Wisłą Płock został nazwany przez Dominika Furmana banderowcem. Zawodnik Nafciarzy w swoim oświadczeniu stwierdził, że to nieprawda i ma zamiar się bronić.
- Policjanci skontaktowali się z zawodnikiem Jagiellonii Białystok, który ostatecznie w niedzielę stawił się na komendzie i złożył zeznania. Z jego relacji wynika, że został znieważony z powodu przynależności narodowościowej przez piłkarza drużyny przeciwnej. Nie mam jeszcze wiedzy czy to się już stało, ale śledczy z Komendy Miejskiej będą m.in. występować do stacji telewizyjnej o udostępnienie nagrań z mikrofonów i kamer wokół boiska, które mogły zarejestrować to zdarzenie. Na tę chwilę to tyle - powiedział portalowi SportoweFakty.wp.pl, rzecznik Podlaskiej Policji, nadkomisarz Tomasz Krupa.
Służby sprawdzają, czy nie doszło do naruszenia artykułu 257 Kodeksu Karnego. Ten mówi o publicznym znieważaniu pojedynczych osób lub grupy ludności ze względu na przynależność m.in. etniczną, rasową czy wyznaniową lub naruszeniu nietykalności z tych powodów. Jego złamanie grozi nawet trzyletnim więzieniem!
Jagiellonia Białystok wygrała w sobotę 1:0 z Wisłą Płock. Jedynego gola w 95. minucie meczu strzelił obrońca Jakub Wójcicki, który na murawie pojawił się w trzynaście minut przed końcem regulaminowego czasu gry. Jaga zmniejszyła straty do lidera z Gdańska i wicelidera z Warszawy, które kolejno zremisowały i przegrały. Strata do pierwszej Lechii wynosi siedem punktów.