- Cała Polska widziała! Grzegorz Lato zniszczył ŁKS! - grzmiał po wyjściu z sali współwłaściciel łódzkiego klubu Grzegorz Klejman, który wyraźnie wzburzony wylał na prezesa PZPN wiadro pomyj. - Piłkarz to był wielki, ale prezesunio z niego żaden. To mały człowiek podpięty pod jakiś układ, na swoim stołku do końca roku nie wytrzyma. Już teraz powinien odejść, bo do rządzenia piłką zupełnie się nie nadaje. Widziałem w telewizji, jak Platini go ostatnio z politowaniem po główce klepał, jak chłopca w piaskownicy. On też szybko się na Lacie poznał - szydził Klejman.
Do końca zamieszania z licencją ŁKS jeszcze daleko. 12 sierpnia odbędzie się kluczowa rozprawa przed sądem administracyjnym. Tyle że Ekstraklasa wystartowała wczoraj, a łódzcy działacze zapowiedzieli już, że ich zespół na razie nie będzie rozgrywał meczów w I lidze. Liczą, że w ten sposób łatwiej im będzie wrócić do Ekstraklasy w przypadku pozytywnej dla nich decyzji sądu.
- Sprawiedliwość 12 sierpnia będzie po naszej stronie - odgraża się Klejman, który po wczorajszych "negocjacjach" zaapelował o pomoc do ministra sportu Mirosława Drzewieckiego. Na reakcję długo nie trzeba było czekać. W wydanym oświadczeniu polityk poinformował, że skierował do PZPN kontrolę w celu sprawdzenia legalności i praworządności decyzji związanych z procesem przyznawania licencji. Jednocześnie zwrócił się do PZPN i Ekstraklasy SA z apelem o przełożenie meczów z udziałem ŁKS, Widzewa i Cracovii. Trudno jednak oceniać ten ruch inaczej, niż zagranie pod publiczkę. Drzewiecki nie ma żadnego prawa wpływać na kształt i terminarz rozgrywek.
- Nie przewidujemy żadnych decyzji w związku z tym apelem - komentuje Jakub Kwiatkowski, rzecznik PZPN.