Szalony poniedziałek w Kielcach! Sześć goli, Cracovia pobita przez Koronę

2017-07-31 21:54

Spotkanie Korona Kielce - Cracovia zakończyło 3. kolejkę sezonu 2017/18 Ekstraklasy. "Pasy" do Kielc przyjechały w bojowych nastrojach - w dwóch pierwszych seriach gier podopieczni Michała Probierza nie zaznali goryczy porażki, raz wygrywając i raz remisując. Złocisto-krwiści w poniedziałek mieli za to chrapkę na pierwsze, po porażce i remisie, zwycięstwo. Cel osiągnęli gospodarze poniedziałkowego boju, który po ekscytujących dziewięćdziesięciu minutach wygrali z ekipą z Grodu Kraka 4:2.

Choć Korona Kielce w dwóch pierwszym meczach niedawno rozpoczętego sezonu Ekstraklasy nie zaznała smaku zwycięstwa, to piłkarze Gino Lettieriego w rywalizacjach z Zagłębiem Lubin i Legią Warszawa pokazali się z całkiem niezłej strony. Skazywana przed startem kampanii 2017/18 na spadek drużyna ze stolicy Gór Świętokrzyskich z "Miedziowymi" przegrała pechowo 0:1, a przy Łazienkowskiej z mistrzem Polski zremisowała 1:1. Zdaniem wielu w obu tych meczach Korona zasłużyła na więcej, ale jak powtarzali przed spotkaniem z Cracovią piłkarze, niepowodzenia mimo dobrej postawy tylko zmotywowały ich do cięższej pracy i w poniedziałek chcieli zdobyć pierwszy komplet punktów.

Jedynym zaskoczeniem w składzie ekipy z Kielc była nieobecność w wyjściowej jedenastce Łukasza Kosakiewicza. To on strzelił wyrównującego gola przed tygodniem przy Łazienkowskiej i w starciu z Legią prezentował się bardzo obiecującego. Sprowadzonego przed sezonem z Chojniczanki Chojnice piłkarza w podstawowym składzie zastąpił Marcin Cebula, po którym w Kielcach od kilku sezonów sporo sobie obiecują, ale za każdym razem na chęciach się kończy.

Więcej o Ekstraklasie: TUTAJ

Cracovia z kolei sezon zaczęła dobrze, jeśli nie bardzo dobrze. Michał Probierz, który zespół przejął przed sezonem, poprowadził w dwóch pierwszych kolejkach swój zespół do remisu i zwycięstwa. W premierowej serii gier "Pasy" u siebie podzieliły się punktami z Piastem Gliwice (1:1). W ubiegłym tygodniu krakowianie zaprezentowali bardzo wyrachowany futbol nad Bałtykiem. Dzięki mądrej grze ekipa z Grodu Kraka pokonała minimalnie Lechię Gdańsk na jej terenie 1:0 i do Kielc przyjechała z nadzieją na kolejny triumf.

Trener Probierz musiał jednak poradzić sobie z nieobecnością kilku zawodników. O ile problemy kadrowe kielczan zdają się przemijać, o tyle przy Kałuży mają z tym wciąż kłopoty. W poniedziałek do gry nie był gotowy między innymi lider drugiej linii Damian Dąbrowski. Oprócz niego przy Ściegiennego, choćby na ławce rezerwowych zabrakło Diego Ferraresso, Sebastiana Stebleckiego czy Tomasa Vestenickyego.

Freddy Adu miał być wielkim talentem. Wylądował na testach w Sandecji... bez zgody trenera. Więcej przeczytacie TUTAJ

Pierwsze minuty meczu w Kielcach były raczej spokojne. Tuż po rozpoczęciu gry swojej szansy szukali gospodarze. Jednak Marcin Cebula nie był w stanie sforsować linii obronnej przyjezdnych. Chwilę później, po drugiej stronie boiska, prostopadłego podania w stronę Krzysztofa Piątka próbował Jaroslav Mihalik, ale zostało ono przecięte przez Adnana Kovavevicia. Na pierwszy strzał przy Ściegiennego czekaliśmy pięć minut. Po dośrodkowaniu z lewej strony szczęścia próbował Miroslav Covilo, ale pomocnik Cracovii uderzył obok słupka bramki strzeżonej przez Zlatana Alomerovicia.

W polu karnym "Pasów" nieco cieplej, choć i bez tego w Kielcach było w poniedziałek jak w piekle (około 33 stopni Celsjusza), zrobiło się w 12. minucie. Wtedy to akcję po prawej stronie napędzili Nabil Aankour i Marcin Cebula. Udział wziął w niej także Maciej Górski, ale to pierwszy z wymienionych próbował posłać kluczowe podanie w stronę Ivana Jukicia. Z zagraniem w stronę skrzydłowego poradziła sobie jednak defensywa z Krakowa, zachowując sporo czujności. Nie można mydlić oczu - pierwsze minuty rywalizacji Korona - Cracovia rozczarowały, byliśmy świadkami piłkarskich szachów bez choćby jednego celnego strzału.

Ten impas próbował przełamać po kwadransie duet Bartosz Rymaniak-Ivan Jukić. Prawy obrońca złocisto-krwistych posłał piłkę w pole karne, gdzie oprócz wymienionego pomocnika znajdowali się także Górski i Aankour. Futbolówka przeleciała nad wszystkimi i trafiła do będącego w dobrej pozycji Jukicia. Chorwat nie wiedział jednak czy powinien strzelać głową, czy nogą. Ostatecznie, mocno wygięty do tyłu, zdecydował się na drugi wariant i posłał piłkę obok słupka.

Przez kilka kolejnych minut przy Ściegiennego nie działo się nic, o czym warto byłoby pisać. Ale jak już się zdarzyło, to od razu z golem! W 24. minucie rzut rożny z lewej strony boiska egzekwował Szymon Drewniak. Pomocnik "Pasów" posłał piłkę wprost na głowę niepilnowanego w polu karnym Michala Siplaka, a ten uderzył w długi róg i Alomerović nie miał żadnych szans. Od tego czasu Cracovia mogła cierpliwie czekać na ruch gospodarzy, którym tego dnia gra wyraźnie się nie kleiła w początkowej fazie spotkania.

Kibice Legii pomagają chorym dzieciom. Musicie to zobaczyć!

Korona nie robiła jednak nic. Kielczanie grali bardzo słabo, w ofensywie nie potrafili wymienić dwóch celnych podań, a w obronie gubili się raz po raz. Po pół godzinie gry powinno być już 0:2. Prawą stroną ruszył Hubert Adamczyk. Zanim wpadł w pole karne "Scyzorów" minął dwóch zawodników na ten sam zwód, ale zatrzymał go Alomerović. Piłka spadła tuż pod nogi Sergeia Zenjova, który miał pustą bramkę. Estończyk uderzył nad poprzeczką, a kibice gospodarzy zaczęli gwizdać. I o dziwo, przyniosło to efekt!

W 30. minucie Korona egzekwowała rzut rożny. Piłka została co prawda wybita przez obrońców Cracovii, ale na tyle nieudolnie, że chwilę później wróciła w "szesnastkę". Z lewej strony przejął ją Bartosz Rymaniak, mający mnóstwo miejsca. Zdążył przyjąć futbolówkę, poprawić ją sobie i oddać soczysty strzał w stronę bramki Adama Wilka. Golkiper "Pasów" był bezradny i po sześciu minutach od wysunięcia się krakowian na prowadzenie, znowu mieliśmy remis.


Bartosz Rymaniak tym strzałem doprowadził do remisu 1:1
(Fot. Cyfra Sport)

Obudzona Korona nie myślała, by zwolnić. Po zaledwie pięciu minutach piłkę otrzymał Górski. Napastnik kielczan wpadł w pole karne, powalczył z obrońcą i położył Wilka. Stał jednak tyłem do bramki i nie miał możliwości oddania strzału. Na jego szczęście tuż obok znalazł się Jukić. Skrzydłowy otrzymał krótkie podanie i nie miał żadnych kłopotów, z tym co kilka minut wcześniej problemy sprawiło Zenjovowi - umieścił futbolówkę w pustej bramce. Debiutancki gol Chorwata wyprowadził złocisto-krwistych na pierwsze prowadzenie w tym sezonie.

Gdy wydawało się, że dwa ciosy podłamią przyjezdnych, ci zrobili coś niesamowitego. Kompletnie zaskoczyli Koronę rozegraniem rzutu wolnego. Około trzydzieści pięć metrów do bramki, wszyscy spodziewają się dośrodkowania Szymona Drewniaka. Ten jednak posyła piłkę po ziemi, prosto do Mihalika. Futbolówka jak po sznurku powędrowała do Piątka, a tego w "szesnastce" powalił Ken Kallaste. Krzysztof Jakubik nie miał żadnych wątpliwości i wskazał na jedenasty metr. Pewnym egzekutorem okazał się poszkodowany i znowu mieliśmy remis.

Lech wraca na dobre tory? O meczu "Kolejorza" z Piastem Gliwice przeczytacie tutaj

Kibice spodziewali się, że pierwsza połowa zakończy się remisem, wydaje się sprawiedliwym. Korona nie powiedziała jednak ostatniego słowa. Błąd w polu karnym popełnił Michał Helik. Stoper "Pasów" zagrał piłkę ręką i sędzia Jakubik znowu nie miał wątpliwości. Piłkę na punkcie rzutu karnego ustawił Nabil Aankour. Marokańczyk strzelił co prawda w ten róg, w który rzucił się Wilk, ale jego strzał okazał się na tyle silny, że i tak wpadł do siatki. Z nudnego poniedziałkowego widowiska staliśmy się więc świadkami szalonej rywalizacji, której pierwsza część zakończyła się wynikiem 3:2 dla kielczan.

Po zaledwie trzech minutach drugiej połowy szał trwał dalej! Na prawej stronie zaczął dryblować Aankour. Grający świetny mecz Marokańczyk zagrał idealnie do Cebuli. Pomocnik Korony miał mnóstwo czasu, defensywa "Pasów" jakby spała. "Ceba" spokojnie przymierzył i atomowym strzałem pokonał bramkarza gości. Po niespełna pięćdziesięciu minutach Adam Wilk już czterokrotnie musiał wyjmować piłkę z siatki i z pewnością spotkanie w Kielcach nie było jego wyśnionym.


Ivan Jukić przeciwko Cracovii strzelił swojego pierwszego gola dla Korony Kielce
(Fot. Cyfra Sport)

Dwa gole przewagi - scenariusz wyśniony, by cofnąć się na swoją połowę i czekać na przeciwnika. Kielczan to jednak nie zadowalało. Korona próbowała wykorzystać ogłuszenie "Pasów" i zaatakowała ze zdwojoną siłą. W większości przypadków krakowianie ostatecznie radzili sobie z opresją i Wilk nie musiał nawet interweniować. Kilka razy jednak gospodarze byli bardzo bliscy strzelenia piątego gola. W akcjach zaczepnych pomagał sporo Łukasz Kosakiewicz. Przebojowy skrzydłowy zastąpił na boisku Cebulę i jego akcje sprawiały sporo problemów, grającemu na lewej obronie w układance Michała Probierza Kamilowi Pestce.

Po godzinie "Scyzory" trochę odpuściły. W skwarze kielczanie nie byli w stanie już raz po raz naciskać obrony rywali, ale cały czas mieli optyczną przewagę. Szczęścia próbował między innymi Mateusz Możdżeń, ale jego strzał z linii pola karnego przeleciał obok słupka. Kibice z Grodu Kraka, siedzący w sektorze gości, przecierali oczy ze zdumienia. Ich pupile przegrywali przecież dwoma golami, a nie robili nic, by nawiązać chociaż kontakt z przeciwnikiem. Gra "Pasów" przypominała postawę gospodarzy z pierwszych minut poniedziałkowej rywalizacji.

Po pucharowej walce Arka Gdynia tylko zremisowała z Wisłą Płock. Relację z meczu możecie przeczytać tutaj

Mimo bezradności, w 74. minucie futbolówka zatrzepotała po raz trzeci w siatce Alomerovicia. Golkiper Korony mógł jednak odetchnąć z ulgą. Po zamieszaniu w polu karnym jeden z piłkarzy Cracovii znalazł się na spalonym i arbiter Jakubik uniósł rękę do góry, a gospodarze zaczęli od rzutu wolnego pośredniego, wciąż z dwubramkową przewagą. To jednak było dla nich ostrzeżenie. Czasu bowiem pozostawało wciąż wystarczająco, by przyjezdni wyrównali i urwali złocisto-krwistym choćby punkt.


Krzysztof Piątek w Kielcach gola strzelił, ale jego Cracovia przegrała
(Fot. Cyfra Sport)

Szansę na podwyższenie rezultatu Korona miała w 87. minucie. Do przodu ruszył mający niespożyte siły Rymaniak, minął Pestkę i wpadł w "szesnastkę". Biegł z piłką w kierunku bramki "Pasów", a w głowie Adama Wilka pewnie pojawiła się myśl, że za chwilę wyciągnie on piłkę z siatki po raz piąty. Bramkarz gości wiedział bowiem, że na piątym metrze jest dwóch napastników Korony. "Ryman" zagrał jednak niedokładnie i "Pasy" tylko najadły się strachu.

Wśród kibiców Ekstraklasy poniedziałkowe mecze nie wzbudzają przesadnego zainteresowania. Fani przyzwyczaili się, że emocji w nich zazwyczaj jest mało. Mecz Korona Kielce - Cracovia był całkowitym zaprzeczeniem tej tezy. Nudne było tylko pierwsze piętnaście minut. Później mieliśmy już wszystko - dwa karne, sześć goli, sporo sytuacji podbramkowych. Ostatecznie z uśmiechem plac gry opuścili gospodarze. Korona wygrała 4:2 i po raz pierwszy w sezonie 2017/18 zainkasowała komplet punktów. Dzięki niemu zajmuje 7. miejsce w tabeli. "Pasy" są na 9. pozycji, ale podobnie jak kielczanie mają na koncie 4 "oczka".

Korona Kielce - Cracovia 4:2 (3:2)
Bramki: Bartosz Rymaniak 30, Ivan Jukić 35, Nabil Aankour 44 (k), Marcin Cebula 48 - Michal Siplak 24, Krzysztof Piątek 41 (k)

Żółte kartki: Aankour - Wójcicki, Piątek, Pestka

Korona: Alomerović 3 - Rymaniak 5, Barry 4, Kovacević 3, Kallaste 2 - Żubrowski 3, Możdżeń 3 - Jukić 5 (76. Burdenski 2), Aankour 5 (70. Cvijanović 2), Cebula 4 (58. Kosakiewicz 4) - Górski 3

Cracovia: Wilk 2 - Wójcicki 2 (69. Deleu 2), Helik 2, Siplak 3, Pestka 2 - Covilo 3, Drewniak 4 - Zenjov 2 (62. Deja 2), Adamczyk 3 (50. Szczepaniak 2), Mihalik 3 - Piątek 3

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze