Drugi półfinał Pucharu Polski zakończył się skromnym zwycięstwem Lechii Gdańsk nad Rakowem Częstochowa 1:0. W ten sposób piękna bajka pisana przez podopiecznych Marka Papszuna dobiegła końca. Przypomnijmy, że wcześniej udało im się wyeliminować Legię Warszawa i Lecha Poznań. Niewiele brakowało, a i tym razem sprawili niemałą niespodziankę.
W sześćdziesiątej trzeciej minucie bramkę na wagę remisu zdobył Petr Schwarz. Radość kibiców z Częstochowy zmącił jednak Szymon Marciniak. Arbiter postanowił sprawdzić całą sytuację na powtórkach. Dopatrzył się zagrania ręką Czecha i nie uznał bramki. Czy słusznie? Tutaj pojawiły się wątpliwości.
Faktem jest, że piłka odbiła się od ręki Schwarza. Największym problemem było jednak to, czy można było mówić o tym, że ta mu jakkolwiek pomogła w zdobyciu gola. Czech walczył o pozycję z rywalem, piłka odbiła się od obrońcy Lechii i trafiła go w łokieć, który był ułożony w sposób naturalny.
Gorzkich słów pod adresem sędziego nie szczędzili nie tylko kibice, ale także Bogusław Leśnodorski, były prezes warszawskiej Legii. - Nikt mnie tak nie drażni w naszej piłce, tak jak Marciniak... Postanowił widzieć lepiej niż VAR i się tego trzyma - pisał na gorąco.
Oliwy do ognia dorzucił kilka godzin później, gdy całą sytuację obejrzał już na chłodno. - Obejrzałem powtórki... To jest circus. Pan Marciniak powinien dostać 2 letni bezpłatny urlop gdzieś gdzie jest bardzo zimno - dodawał. W efekcie, zamiast w dogrywce, Lechia wygrała w regulaminowym czasie gry i zmierzy się z Jagiellonią w finale Pucharu Polski.