"Super Express": - Z siedmiu meczów z Legią za pana kadencji Śląsk przegrał sześć. Jak przełamać fatalną serię?
Tadeusz Pawłowski: - Nie wolno się bać Legii. Nie możemy pojechać do Warszawy ze sraczką w spodniach. Fajnie przepracowaliśmy przerwę na reprezentację i wierzę, że będzie to widać w stolicy.
- Ostatni raz wygraliście w lidze dwa miesiące temu z Jagiellonią. Ile razy w tym czasie słyszał pan, że ma zostać zwolniony?
- Ani razu. Już latem zapowiadałem, że to będzie bardzo ciężka jesień. Gra w pucharach to zaszczyt, ale teraz za ten zaszczyt przychodzi nam płacić. Do eliminacji Ligi Europejskiej przystąpiliśmy z marszu, bez urlopów, co dla naszej wąskiej kadry okazało się zabójcze. Ale panujemy nad sytuacją. Kryzys wkrótce minie.
Zobacz: Mateusz Szwoch: Legia uratowała mi życie [TYLKO W SUPER EXPRESSIE]
- Przez półtora roku pańskiej pracy ze Śląska odeszło 17 piłkarzy. Nie dokonano natomiast żadnego transferu gotówkowego do klubu. Dlaczego pan się na to godzi?
- Jest nowy prezes i wspólnie zaciskamy pasa, żeby wyjść z długów. Nie jest sztuką wzmocnić zespół na kredyt i założyć sobie pętlę na szyję.
- Albo pan wygra w Warszawie, albo. dymisja?
- Jestem życiowym optymistą i w sobotę chciałbym się cieszyć dobrą grą mojej drużyny. Gdybym powiedział, że jedziemy do Warszawy wygrać 3:0, to wzięto by mnie za wariata. Ale wierzę, że zagramy fajny mecz, a nagrodą będzie korzystny wynik.