"Super Express": - Jakie to uczucie, zapisać się w historii polskiego futbolu po tak niewiarygodnym meczu? Jagiellonia to pierwszy polski zespół, który w dwumeczu wyeliminował portugalskiego rywala...
Taras Romanczuk: - Normalnie szał ciał… Nigdy czegoś takiego nie przeżyłem. Zwariowane spotkanie… To był najbardziej zwariowany mecz, w jakim brałem udział…
- Ostatni w Jagielonii?
- Nie wiem. Na pewno pierwszy z tych najważnieszych. Teraz belgijski Genk. Zdecydowanie silniejszy przeciwnik. Ale wierzę, że damy radę.
- To tak szczerze: Zostajesz czy odchodzisz? Ponoć mocno zabiega o ciebie turecki Konyaspor…
- Tak z ręką na sercu, nie wiem. Chciałbym zostać w Jagiellonii, ale czekam na rozwój sytuacji.
- Dwoma golami z Rio Ave pokazałeś Adamowi Nawałce, że popełnił błąd, nie biorąc cię na mundial?
- To że nie było mnie w kadrze na mistrzostwa świata, to tylko moja wina. Widocznie gdzieś po drodze popełniłem błędy i byłem za słaby…