"Super Express": - Co się dzieje? Zamiast trenować z Zagłębiem, siedzisz w domu. W Lubinie są na ciebie bardzo źli.
Manuel Arboleda: - Jak to źli?! Przecież to, że utknąłem w Kolumbii, to wina działaczy Zagłębia. Tylu ludzi tam pracuje, a nikomu nie chciało się pomóc w załatwieniu formalności. I takie są właśnie konsekwencje. Nie mogę lecieć do Polski, bo nie mam wizy. Zagłębie spieprzyło sprawę.
- Ale jak to Zagłębie? Załatwienie wizy to nie twój obowiązek?
- Wizę to ja miałem, ale skończyła się w grudniu. Tyle że to była wiza turystyczna. Od wielu miesięcy chodziłem do działaczy i prosiłem ich o pomoc w załatwieniu pozwolenia na pobyt w Polsce na dłużej. Mówiłem, że w grudniu kończy mi się wiza i że będą problemy. Niestety, nikt nie był zainteresowany szybszym załatwieniem sprawy. A przecież to Zagłębie, jako mój pracodawca, powinno pomóc. Przedstawić papiery, że tu pracuję, podkreślić, że jestem piłkarzem, bo to z reguły pomaga. Niestety, nic nie zrobiono.
- I co teraz?
- Czekam na wizę, ale nie wiem, kiedy ją dostanę. To, że w Zagłębiu zlekceważono sprawę, już ma swoje konsekwencje. Miałem przecież kupione bilety do Polski, ale musiałem z nich zrezygnować, bo bez wizy nikt by mnie nie wpuścił do kraju. No i siedzę na miejscu.
- Pojawiły się pogłoski, że nie chcesz wrócić, bo już masz dość Zagłębia.
- To nie tak. O tym, że w Zagłębiu wielokrotnie źle mnie traktowano, wiedzą wszyscy. Jeśli będzie możliwość, to zmienię klub, ale na dzień dzisiejszy jestem zawodnikiem Lubina. I dolecę na zgrupowanie, tylko że najpierw muszę dostać wizę. A nie mam pojęcia, kiedy to nastąpi.