Po golu Iwicy Iliewa (32 l.) w meczu „Białej Gwiazdy” ze Skonto Ryga (2:0) koledzy wykonali dla Jirsaka „kołyskę”, by uczcić narodziny małej Sary. - Fajnie, że o mnie pomyśleli. Czułem się super! - cieszy się wiślak.
- Przez weekend udało mi się trochę nacieszyć córką, ale teraz myślę już o ciężkiej pracy w klubie. Trzeba grać i wygrywać - mówi Czech, który z powodu porodu żony w sobotę i niedzielę nie trenował. W starciu eliminacyjnym do Ligi Mistrzów z Łotyszami trener Robert Maaskant (42 l.) wpuścił jednak młodego tatę na ostatnie pięć minut.
Przeczytaj koniecznie: Wisła - Skonto. Robert Maaskant - aktorstwo i pizza
Jak Tomas Jirsak wspomina dzień porodu? - Wszystko działo się bardzo szybko. O czwartej wyjechałem z Krakowa, o siódmej byłem w szpitalu, a o dziesiątej mała była już na świecie, także nie było problemu - opowiada piłkarz. A co działo się w jego głowie, kiedy po raz pierwszy zobaczył córeczkę? - Nic się nie myślało. Siedziałem tylko i oglądałem... - dodaje ze śmiechem.
Pomocnik „Białej Gwiazdy” uspokaja, że obowiązki ojcowskie nie będą kolidować z tymi piłkarskimi. - Teraz przez sześć tygodni żona będzie z dzieckiem w Czechach. Ja będą tutaj sam, więc na pewno w niczym nie będzie to przeszkadzać. Za to wolny dzień w tym tygodniu chcę wykorzystać na to, by przejechać się do domu - zdradza.
Jirsak zapowiada, że może niedługo sam postara się o „kołyskę” po strzelonym tym razem już przez siebie golu. - Fajnie by było! Zobaczymy po następnej rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów... - uśmiecha się tajemniczo.