Górnik - Legia

i

Autor: Art Service/Super Express Radość legionistów po golu Tomasa Pekharta

Legia zwycięska w Zabrzu

Tomaš Pekhart jednak potrafi! Zdobył bramkę w lidze po 187 dniach przerwy, Górnik nie ma na niego sposobu

2024-04-01 21:56

Gdyby brać pod uwagę przedmeczowe pozycje obu drużyn – szóstą Legii i siódmą Górnika – trzeba by mówić o rywalizacji co najwyżej ligowych średniaków. Potyczki zabrzańsko-warszawskie z oczywistych względów niosą jednak ze sobą ponadnormatywny bagaż emocji. Podobnie było i w Lany Poniedziałek na Arenie Zabrze.

W pierwszej połowie lać się chcieli – niemal dosłownie – między innymi Tomaš Pekhart i Lukas Podolski, ostro wkraczać w akcję musiał sędzia Jarosław Przybył. To był pierwszy z momentów, w którym w tej odsłonie widzowie odnotowali obecność Czecha na murawie. Ten drugi nastąpił krótko przed przerwą: Pekhart przystawił nogę do podania Juergen Elitima i dał gościom prowadzenie.

To był jego pierwszy gol od ponad pół roku – trafił po 187 dniach od poprzedniej ligowej bramki. W „górniczej” szatni muszą przyznać, że mają z czeskim napastnikiem problem. Strzelił on zabrzanom trzeciego gola w trzecim kolejnym spotkaniu ligowym i każde z nich Legia wygrała!

Bramka dla Legii – podobnie jak wcześniejsza sytuacja „sam na sam” Yuriego Ribeiro, którą uratował efektowną interwencją Daniel Bielica – była efektem oczekiwania gości na potknięcie zabrzan przy budowaniu akcji od własnej „szesnastki” na dużym ryzyku. Nie było „lagi do przodu”, była próba wykorzystania skrzydeł, bo to najsilniejsza broń zabrzan tej wiosny. Piłki jednak nie docierały ani do Lawrenca Ennaliego, ani Adriana Kapralika; za to każda strata rodziła niepokój w pobliżu bramki gospodarzy.

Wieczór zapomnianych snajperów: Kapustki wejście smoka

Druga połowa zaczęła wyglądać dla gospodarzy ciekawiej za sprawą większej liczby podań adresowanych w „szesnsastkę”. Po jednej z takich wrzutek w walce o górną piłkę ręką machnął Radovan Pankov, a „poprawił” dwie sekundy później Jurgen Celhaka – aż dziw bierze, że Jarosław Przybył musiał korzystać z VAR-u. „Jedenastkę” wykorzystał Ennali i zdawało się, że zabrzanie pójdą za ciosem.

Trenerskim nosem błysnął jednak w tym momencie Kosta Runjaic. Zabrzanie najwyraźniej nie odnotowali jeszcze obecności na boisku wpuszczonego z ławki Bartosza Kapustki (zastąpił Pekharta). W każdym razie nikt nie przeszkadzał legioniści w dobiciu do siatki piłki odbitej przez Daniela Bielicę. To był „wieczór zapomnianych snajperów” z Łazienkowskiej: eksreprezentant Polski czekał przecież na gola w ekstraklasie od czternastu miesięcy!

Krótko potem boisko opuścił Lukas Podolski, co tym bardziej podcięło skrzydła gospodarzom. Legia ten moment wykorzystała perfekcyjnie. Marc Gual urządził sobie taniec z piłką między obrońcami, a dzieła zniszczenia dopełnił Josue.

Górnik Zabrze – Legia Warszawa 1:3 (0:1)

0:1 Pekhart 42. min, 1:1 Ennali 61. min (karny), 1:2 Kapustka, 68. min, 1:3 Josue 75. min

Sędziował: Jarosław Przybył. Widzów: 22889.

Górnik: Bielica – Szala, Szcześniak, Janicki, Janża – Kapralik (86. Musiolik), Rasak, Pacheco (46. Czyż), Ennali Ż (81. Lukoszek) – Podolski (72. Olkowski) – Kozuki (46. Krawczyk)

Legia: Hładun – Pankov (90. Jędrzejczyk), Augustyniak Ż, Kapuadi Ż – Morishita (90. Kun), Elitim, Celkaha (84. Zyba), Ribeiro – Josue, Pekhart (67. Kapustka), Gual (83. Rosołek)

Sonda
Czy Legia Warszawa będzie mistrzem Polski w sezonie 2024/25?
Listen on Spreaker.
Najnowsze