Tomasz Kotwica - nauczyciel WF-u, który uciszył Łazienkowską

2012-03-22 3:00

Na co dzień jest nauczycielem wychowania fizycznego w gimnazjum, więc o zarobkach na poziomie piłkarzy Ekstraklasy może tylko pomarzyć. Jednak to właśnie Tomasz Kotwica (26 l.) przyćmił gwiazdy Legii. Strzelił gola na Łazienkowskiej, a III-ligowy Gryf Wejherowo sensacyjnie zremisował (1:1) w rewanżowym meczu 1/4 finału Pucharu Polski.

W 64. minucie Kotwica pokonał Wojciecha Skabę, a z radości zdjął koszulkę, prezentując efektowną muskulaturę. - To było spontaniczne - wyjaśnia pomocnik Gryfa. - Dostałem żółtą kartkę, ale raz w życiu strzelasz gola Legii na jej stadionie. Ta sytuacja ze zdjęciem koszulki rozbawiła moich uczniów. Gdy pojawiłem się wczoraj w szkole, to mówili, że ich nauczyciel pokazał niezłą klatę. Jakim jestem nauczycielem? Normalnym, ale dyscyplina musi być - uśmiecha się.

Sprawa awansu do półfinału rozstrzygnęła się już w Wejherowie, gdzie Gryf przegrał 0: 3.

- Wszyscy mówili, że w rewanżu na Łazienkowskiej będzie jeszcze gorzej i że wyjedziemy z Warszawy z pokaźnym bagażem goli, ale my odcięliśmy się od tych spekulacji - mówi Kotwica. - Chcieliśmy uniknąć powtórki z Wejherowa, gdzie już do przerwy legioniści strzelili trzy gole. Teraz udało się długo grać na zero z tyłu, a w dodatku jeszcze sami trafiliśmy do siatki. Nie udało się wygrać, zabrakło kilka sekund. Ale to dla nas wielkie przeżycie - opowiada bohater Gryfa.

Dzięki meczom z Legią Kotwica spotkał na boisku starego znajomego - Jakuba Rzeźniczaka.

- Wspólnie występowaliśmy w juniorskich reprezentacjach Polski, do lat 17 i 18 - mówi. - Kuba gra teraz w Legii, ale nic się nie zmienił. Jest takim samym chłopakiem, jakiego pamiętam z wyjazdów na kadrę. Zaopatrzył mnie w kilka pamiątek Legii, więc uczniowie się ucieszą. Sam podarował mi swoją koszulkę - zdradza pomocnik Gryfa.

Jako młody piłkarz Kotwica dobrze się zapowiadał. Przed siedmioma laty był zawodnikiem Polonii Warszawa, w barwach której zadebiutował nawet w Ekstraklasie. Jego bilans to 11 minut w meczu z Groclinem. Potem starał się o angaż w Zagłębiu Lubin, ale bez powodzenia.

- Później miałem problemy ze ścięgnem Achillesa - wspomina gracz trzecioligowca. - Straciłem dwa lata, bo walczyłem z bakterią gronkowca. To był trudny okres, który zmienił moje podejście do życia, inaczej patrzę na świat - podkreśla.

Teraz przed piłkarzem i Gryfem trzecioligowa rzeczywistość.

- Walczymy o awans do drugiej ligi. W sobotę gramy w Barlinku z Pogonią. Musimy uważać, bo rywale podejdą do nas tak, jak my do Legii. Czy jeszcze zagram w wyższej lidze? Mecze z Legią mogą wiele zmienić, ale... nie napinam się. Myślę o Barlinku - kończy bohater z Łazienkowskiej.

Pobudka o świcie

Trener Maciej Skorża za kiepska postawę w meczu z Gryfem ukarał swoich podopiecznych... poranną pobudką. Nakazał im stawienie się nazajutrz w klubie o 7 rano. Wcześniejszy plan dnia przewidywał trening przed południem i to akurat się ziściło. Piłkarze zjedli wspólnie śniadanie, potem mieli odprawę po meczu z Gryfem, a trening zaczął się o 11.30.

Gdzie finał Pucharu Polski?

Finał piłkarskiego Pucharu Polski, zaplanowany na 24 kwietnia na Stadionie Narodowym w Warszawie, może się nie odbyć na tym obiekcie. PZPN nie doszedł do porozumienia z Narodowym Centrum Sportu. Prawdopodobnie chodzi o problemy z łącznością na obiekcie, które uniemożliwiły rozegranie Superpucharu Polski w lutym.

- Szukamy alternatywy, zresztą mamy już wytypowany obiekt, na którym ewentualnie odbędzie się finał. Czekamy do piątku na ostateczną odpowiedź NCS - powiedział prezes Grzegorz Lato tuż przed wylotem do Stambułu na kongres UEFA.

Najnowsze