Lech kupił trzech utalentowanych piłkarzy z Bałkanów, Wisła zrobiła dwa bardzo poważne transfery, a Legia... czekała, aż Mirosław Trzeciak, odpowiedzialny w klubie za sprowadzanie graczy, wypocznie w swojej ulubionej Hiszpanii. W wyścigu zbrojeń czołowych klubów ekstraklasy warszawianie zostali daleko w tyle, a to znacznie zmniejsza ich szanse na walkę o mistrzostwo Polski.
Grudzień i początek stycznia to okres, kiedy ludzie odpowiedzialni za transfery mają najwięcej pracy. Wybieranie się wtedy na urlop, jak to zrobił Trzeciak, jest czystym szaleństwem, bo właśnie wtedy kluby zaklepują najciekawszych piłkarzy. Potem rynek jest mocno przetrzebiony i ciężko znaleźć dobrego i taniego gracza.
Marek Pogorzelczyk z Lecha i Jacek Bednarz z Wisły harowali przez całą końcówkę roku. Pogorzelczyk kilka razy jeździł na Bałkany, a Bednarz był nawet w Brazylii. Efekt? Poznaniacy sprowadzili Bośniaków Harisa Handzicia i Jasmina Buricia, a także Chorwata Gordana Golika. Wisła kupiła Łukasza Gargułę i obiecującego Brazylijczyka Beto. Legia w tym czasie mogła się tylko bezsilnie przyglądać, bo Trzeciaka nie było, a trener Jan Urban w sprawie transferów jest ubezwłasnowolniony.
- Problemem Trzeciaka jest to, że zachowuje się, jakby był dyrektorem sportowym Realu Madryt. W żaden sposób nie można się z nim dogadać, bo uważa, że wszystko wie najlepiej. Osobiście znam działacza jednego z hiszpańskich klubów, który odradzał mu kupno Tito, Descargi i Arruabarreny, bo był pewien, że się nie sprawdzą w Polsce. Trzeciak nie chciał jednak słuchać - mówi jeden z menedżerów. Prosi, aby nie wymieniać go z nazwiska, bo nie chce psuć sobie kontaktów na Łazienkowskiej.
Legii marzy się tytuł, ale jeśli Trzeciak się nie przebudzi, to nic z tego nie będzie. Warszawianie pilnie poszukują napastnika, bo w klubie jest tylko jeden potrafiący strzelać gole. Na rehabilitację Trzeciak ma jeszcze sporo czasu, bo okienko transferowe jest w Polsce otwarte do końca lutego. Pytanie tylko, czy dyrektor Legii znów nie wyjedzie odpocząć. W końcu już niedługo ferie...
„SUPER EXPRESS” OCENIA DYREKTORÓW SPORTOWYCH CZOŁOWYCH POLSKICH KLUBÓW
Marek Pogorzelczyk (48 lat) – Lech Poznań
Król polowania
Najskuteczniejszy dyrektor sportowy na naszym rynku. Kupuje szybko, dobrze i tanio. Wcześniej majstersztykiem było sprowadzenie za 250 tysięcy euro Semira Stilicia. W grudniu Pogorzelczyk poszedł za ciosem i znów zrobił dobre zakupy na Bałkanach. Kupiono dokładnie takich piłkarzy, jakich chciał trener Smuda. Potem Pogorzelczyk pojechał na urlop do Egiptu, ale w przeciwieństwie do Trzeciaka uczynił to po wykonaniu pracy, a nie przed.
Jacek Bednarz (42 lata) – Wisła Kraków
Przebudzony zimą
Lato nie było dla niego zbyt udane, głównie ze względu na to, że nie udało mu się namówić do przeprowadzki do Krakowa Brazylijczyka Neia. Zimą wyraźnie się jednak przebudził i efekty są już widoczne – Łukasz Garguła podpisał kontrakt na 5 lat, a Brazylijczyk Beto na 2,5 roku. Teraz Jacek Bednarz marzy o sprowadzeniu Macieja Żurawskiego.
Mirosław Trzeciak (41 lat) – Legia Warszawa
Zapalony wczasowicz
Kiedy kibice Legii dowiedzieli się, że od połowy grudnia do 5 stycznia Trzeciak jest na urlopie, posypały się na niego prawdziwe gromy. – Inni kupują, a my nic nie możemy zrobić, bo Trzeciak jest na wczasach. To skandal! – taki był główny ton komentarzy na legijnych forach internetowych. Jedyny ślad działalności Trzeciaka to powrót do Legii Tomasza Jarzębowskiego, ale to zdecydowanie za mało jak na zespół walczący o tytuł.