By zrozumieć sytuację, trzeba cofnąć się o niemal 30 lat. Przed ostatnią kolejką sezonu 1992/93 w grze o mistrzostwo Polski były trzy drużyny: Legia Warszawa, ŁKS i Lech Poznań. Stawce przewodził stołeczny zespół, a wszystko zależało od rozgrywanych jednocześnie ostatnich spotkań. Warszawianie grali na wyjeździe z Wisłą Kraków, ŁKS podejmował u siebie zdegradowaną Olimpię Poznań, a Kolejorz walczył w Poznaniu z Widzewem Łódź. Zwycięstwo Legii dawało jej mistrzostwo, przy założeniu, że ŁKS wygra swój mecz mniej niż trzema bramkami więcej od niej.
Na boisku Wojskowi pokonali Białą Gwiazdę 6:0, a łodzianie wygrali z Olimpią 7:1. Lech zremisował 3:3, więc tytuł powędrował pierwotnie do stolicy. Błyskawicznie pojawiły się jednak oskarżenia o korupcję skierowane w stronę Legii i ŁKS-u.
Ostatecznie PZPN podjął decyzję o anulowaniu wyników ich meczów z ostatniej kolejki, co oznaczało mistrzostwo kraju dla Lecha. Stołeczny klub nigdy nie pogodził się z taką decyzją, a jej ówczesny napastnik, Wojciech Kowalczyk, wprost mówił, że „nie wie, czy mecz był kupiony. Dla niego było to normalne spotkanie, a żadnych pieniędzy nikomu nie dał”. Po ponad 28 latach o zatrważających szczegółach starcia Wisły z Legią opowiedział Grzegorz Szeliga, który grał wówczas w Krakowie.
Afera korupcyjna wydaje się już być przeszłością, ale kibice w dalszym ciągu sprawiają problemy. Policja musiała interweniować w związku z ostatnim meczem Górnik Zabrze - Legia:
Bił się z myślami prawie 30 lat
Szeliga rozegrał w Ekstraklasie 123 mecze, w których strzelił 24 gole. W swojej karierze reprezentował barwy Legii, ale w legendarnym meczu grał w koszulce Wisły. Rozegrał pełne 90 minut i przeżył na własnej skórze porażkę 0:6. Kibice Białej Gwiazdy już w trakcie gry namawiali piłkarzy do zejścia z boiska, obrażali ich i oskarżali o korupcję. Wydarzenia z czerwca 1993 r. na zawsze zapisały się w jego głowie, ale dopiero teraz postanowił o wszystkim opowiedzieć. Duży wpływ miał na to rak, którego obecnie przechodzi.
Minister sportu zabrała głos ws. skandalu podczas meczu Marsylii. Francję czekają gruntowne zmiany?!
- Wziąłem pieniądze za ten mecz. Dostałem pieniądze od Legii, w której wcześniej grałem. Spotkanie było sprzedane, działacze z Warszawy je kupili. Cały czas biłem się z myślami, że zrobiłem źle. Przyznaję się do tego i chcę ponieść karę. Ja… umieram. Nie mogę tego zabrać do grobu. Muszę o tym powiedzieć. 30 lat nie mogłem się przejrzeć w lustrze. I ani słowa o kolegach. Przez całe życie chciałem o tym powiedzieć. Wiedziała o tym moja żona. Z całą świadomością oświadczam, że zrobiłem to. Mam 53 lata i dostałem pieniądze za to, by nie strzelać w tym meczu. Nie robię tego dla rozgłosu. Umieram na raka – wyznał szczerze Szeliga w wywiadzie dla TVP Sport. Wcześniej zamieścił podobne wpisy na swoim Facebooku, jednak w rozmowie oficjalnie potwierdził wstrząsające słowa.