Mecz Unia Janikowo - ŁKS Łódź mógł mieć tylko jednego faworyta. Łodzianie w tym sezonie spisują się bardzo dobrze. Podopieczni Wojciecha Stawowego w pierwszej lidze idą jak burza i mają wielkie aspiracje na to, by szybko wrócić do Ekstraklasy. W 1/32 finału Pucharu Polski ŁKS poradził sobie po rzutach karnych z mocnym Śląskiem Wrocław. Nic dziwnego, że wyjazd do trzecioligowej Unii miał być po prostu spacerkiem i od samego początku pierwszoligowiec pokazywał, że jest w dobrej dyspozycji, dyktując warunki gry.
ŁKS Łódź długo utrzymywał się przy piłce i konsekwentnie czekał na swoją szansę. Wreszcie w 22. minucie Kelechukwu Ebenezer zachował się w polu karnym jak rasowy snajper. Wymanewrował bramkarza Gracjana Fabiszewskiego i wyprowadził przyjezdnych na prowadzenie. Minęło pięć minut i na 2:0 dla ŁKS-u podwyższył Samu Corral, wbijając piłkę wślizgiem do siatki. Takim wynikiem zakończyła się pierwsza połowa sobotniej rywalizacji w Janikowie.
W drugiej odsłonie spotkania ŁKS kontrolował to, co działo się na boisku. Mając w głowie kolejne wyzwania, faworyci nie forsowali tempa i starali się utrzymać dwubramkowe prowadzenie. Mimo tego byli jednak bliscy trzeciego trafienia. W końcówce zryw zanotowali jeszcze gospodarze, ale tego dnia Unia nie miała argumentów w ofensywie i to przyjezdni zasłużenie wygrali 2:0.
Unia Janikowo - ŁKS Łódź 0:2 (0:2)
Bramki: Kelechukwu Ebenezer 23, Samu Corral 28
Żółta kartka: Machaj
Unia: Fabiszewski - Wrześniewski, Kędziora, Kowalczuk, Radomski, Machaj, Garstka (56. Hartwich), Urbański, Goździk, Jakubowski, Hulisz (58. Dziurżyński)
ŁKS: Arndt - Dankowski, Moros, Rozwandowicz (46. Celea), Sobociński (71. Radziński), Srnić (46. Gryszkiewicz), Tosik, Dominguez, Pirulo, Kelechukwu (75. Sajdak), Corral (75. Sekulski)