Do chorwackiego obrońcy ruszyła niemal cała ławka rezerwowych nowego lidera ekstraklasy. Tylko trener Marek Papszun ze stoickim spokojem i rękami w kieszeniach spacerował wzdłuż linii. Tym razem jego podopieczni gola w niezwykłych okolicznościach zdobyli. Ale szkoleniowiec doskonale wiedział, że bogini Fortuna w takich sytuacjach różnie dzieli swe łaski.
- Pamiętam mecz przegrany w takich okolicznościach... - na pomeczowej konferencji opiekun Rakowa wracał do doliczonego czasu dogrywki dwumeczu z praską Slavią, w którym jego zespół stracił szansę na wymarzony awans do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy. - Tym razem to nam dopisało szczęście, a Piastowi wyraźnie go brak w rywalizacji z nami – dodawał Papszun, odwołując się do poprzedniego starcia obu ekip. W grudniu 2021 pod Jasną Górą częstochowianie też strzelili gliwiczanom gola na 1:0 w doliczonych minutach.
Raków po odrobieniu zaległości został więc nowym liderem tabeli, ale jego szkoleniowiec daleki był od euforii. To była wręcz delikatna krytyka własnych zawodników! - Generalnie to był przeciętny mecz w naszym wykonaniu. Długimi momentami go nie kontrolowaliśmy tak, jak byśmy chcieli. Na zbyt dużo pozwalaliśmy rywalom. Musimy się poprawić, bo w następnym spotkaniu możemy tego szczęścia już nie mieć – podkreślał Marek Papszun.
W 12. kolejce częstochowianie zmierzą się z beniaminkiem z Legnicy. Mecz Raków – Miedź w poniedziałek, 10 października, o godz. 18.00.