Fatalne decyzje arbitra rozgrzały kibiców . Najpierw Lyczmański nie podyktował ewidentnego karnego dla Jagiellonii (po faulu Bunozy na Kupiszu w 34. minucie), a później sprezentował Wiśle kuriozalną bramkę na 1:1. To był kluczowy moment meczu, zaraz potem podłamani goście błyskawicznie stracili kolejne dwa gole i zrobiło się 1:3. - Żyjemy w kraju, w którym można krytykować premiera, rząd, a nie można krytykować sędziów - zaczął pomeczową konferencję prasową wściekły trener gości, Czesław Michniewicz. Odpowiadając na kolejne pytanie, był już bardziej konkretny: - Faul był ewidentny. Przecież bramkarz został wepchnięty do bramki! - mówił z wyrzutem.
Zanim Jaliens staranował Ptaka, uniemożliwiając mu interwencję po przypadkowym strzale Davida Bitona, Jagiellonia była lepsza. Goście prowadzili po świetnej akcji, po której do siatki trafił młodziutki Jan Paweł Pawłowski. Chwilę później mogło być 2:0 dla gości, ale Tomasz Frankowski zmarnował dobrą sytuację.
- Wygraliśmy zasłużenie. Widziałem powtórkę spornej sytuacji i moim zdaniem nikt nikogo nie dotknął - zaskoczył wszystkich trener Wisły, Robert Maaskant. - Nie dajmy się oszukać, skupiając się tylko na jednej sytuacji. W ostatnich 25 minutach byliśmy zdecydowanie lepsi - dodał Holender.