Widzew Łódź - Elana Toruń 1:1 (1:1)
Bramki: 17' Robak - 37' Hrnciar
Widzew: Pawłowski – Kosakiewicz, Rudol, Tanżyna, Kordas – Mandiangu (Ojamaa), Możdżeń (Radwański), Poczobut, Gutowski – Wolsztyński (Gąsior) – Robak
Elana: Kuchnicki – Stryjewski (Rak), Onsorge, Świeciński, Górka – Machaj (Jóźwicki), Hrnciar, Pisarek (Boniecki), Kościelniak – Kołodziej – Kozłowski
Nie tak wyobrażali sobie rehabilitację piłkarzy kibice Widzewa. Po wstydliwej porażce w Polkowicach 3:4, łodzianie chcieli sięgnąć po trzy punkty ze znajdującą się w dolnej części tabeli Elaną Toruń. Tak się jednak nie stało. Podopieczni Marcina Kaczmarka zdobyli zaledwie jeden punkt na alei Piłsudskiego. Kontrowersji nie brakowało.
Początek dla gospodarzy był idealny. Marcin Robak już po nieco ponad kwadransie wpisał się na listę strzelców w drugiej lidze po raz dziewiętnasty. Dobra wrzutka Kosakiewicza spadła na jego głowę. Takiej okazji były król strzelców Ekstraklasy nie mógł zmarnować. Widzew zamiast iść za ciosem, dał zepchnąć się do defensywy. W 37. minucie meczu tuż przed polem karnym Widzewa sfaulowany był jeden z gości. Do piłki podszedł Hrnciar, który huknął znakomicie z rzutu wolnego.
Widzew szukał okazji do zdobycia gola po tym jak wylany został na nich kubeł zimnej wody. Wydaje się, że tak stało się w drugiej połowie. Ojamaa uderzył słabo sprzed pola karnego, ale piłka przełamała ręce Kuchnickiego. Bramkarz wybił piłkę z okolic linii bramkowej. Nie wiadomo, czy futbolówka nie znalazła się w siatce. Niestety, to nie PKO Ekstraklasa i analiza VAR nie była możliwa.
Gospodarze naciskali, ale nie zdobyli drugiej bramki. Po 96 minutach walki sędzia zakończył mecz. Widzew wraca na fotel lidera, ale drugi GKS Katowice wyprzedza zaledwie lepszym bilansem bramkowym.