"Super Express": - Pomodlił się pan już do najważniejszej świętej na Śląsku, czyli Barbary, o wstawiennictwo i pomoc?
Leszek Ojrzyński: - Od kiedy jestem w Górniku, to modlę się o wsparcie do Barbary. Wiele razy nam pomogła. Myślę, że będzie nas wspierać również w niedzielę.
Leszek Ojrzyński przed Wielkimi Derbami Śląska
- Po raz pierwszy Górnik na swoim nowym stadionie zagra w obecności aż 24 tysięcy kibiców. Nie sparaliżuje to was?
- Mam w drużynie zawodników, którzy grali dziesiątki meczów pod presją, w klubie, reprezentacji i europejskich pucharach. Dadzą sobie radę. Ja już nie mogę się doczekać meczu przy takiej publice. Jak nasi fani hukną, to będzie ich słychać w Katowicach.
- Pierwsze skojarzenie, gdy słyszy pan nazwę Ruch Chorzów?
- Dyscyplina. Trener Fornalik poukładał ich taktycznie. Mają kilka perełek jak Stępiński czy Lipski oraz doświadczonych Surmę i Iwańskiego. To dobra drużyna, ale do pokonania. Wierzę, że udowodnimy to w niedzielę.
- Rodzina przyjeżdża na derby?
- Nie. Oni by się denerwowali na trybunach, a ja stresowałbym się na ławce. Najbliżsi rozumieją, że jak jest mecz, to nie mam głowy, by się nimi zajmować. Przed Ruchem wyjeżdżamy na krótkie zgrupowanie pod Zabrze. W sobotę trening, potem chłopaki muszą się odprężyć, zresetować głowy. A w niedzielę idziemy do kościoła, obiad i gramy.
- Nie boi się pan, że w przypadku Górnika sprawdzi się powiedzenie, że jaki pierwszy mecz, taka cała runda?
- Eee tam. Pierwsze śliwki robaczywki. Popełniliśmy błędy, których zrobić nie mieliśmy prawa, i Cracovia to wykorzystała. Jestem pewien, że gdybyśmy zagrali z "Pasami" jeszcze raz następnego dnia, to wynik byłby inny. Było, minęło. Wyciągnęliśmy wnioski i pokażemy to w niedzielę.