"Miedziowi" zapłacili za Rakelsa 375 tysięcy euro. 25 tysięcy euro z tej sumy otrzymał menedżer piłkarza. Reszta, czyli 350 tysięcy euro, trafiła... No właśnie, gdzie? Teoretycznie powinna wpłynąć na konto poprzedniego klubu Łotysza, Metalurgsa Lipawa. Tymczasem pieniądze z Lubina przelano najpierw na konto... występujących w trzeciej klasie rozgrywkowej, czyli II lidze w grupie wschodniej, Wigier Suwałki. A dopiero stamtąd na Łotwę. Za pośrednictwo Wigry dostały 10 tysięcy euro. Do Metalurgsa wpłynęło więc via Suwałki 340 tysięcy euro.
Przeczytaj koniecznie: Bajor zwolniony. Broniszewski tymczasowym trenerem Zagłębia
Co na to władze KGHM?
Ten dziwny, by nie powiedzieć dziwaczny, sposób zakupu Łotysza zainteresował władze KGHM. W miniony wtorek zarząd Kombinatu miał wezwać na dywanik wiceprezesa Zagłębia Marka Bestrzyńskiego, żeby wyjaśnił ten nietypowy transfer pieniędzy z Lubina na Łotwę przez Suwałki. Bestrzyński tłumaczył, że pieniądze przelewano nie bezpośrednio na Łotwę, lecz przez Wigry, gdyż zastosowano wariant oszczędnościowy. Realia są takie, że w tego typu sytuacji bardziej opłaca się kupić gracza przez "podstawiony" klub z niższej ligi, bo wtedy ekwiwalent za tego piłkarza jest niższy.
Gdzie jest 900 tysięcy?
Wszystko byłoby super, władze Zagłębia należałoby pochwalić za oszczędności, gdyby nie jedno "ale". Otóż Rakelsowi przed przejściem do Lubina... wygasał akurat kontrakt z Metalurgsem, co oznaczałoby, że lubinianie mogli go pozyskać za około 126 tysięcy euro ekwiwalentu. A jednak z kasy Zagłębia na ten transfer miało pójść aż 350 tysięcy.
To by oznaczało, że przepłacono 224 tysiące euro, czyli 900 tysięcy złotych! Jeśli tak, to do czyjej kieszeni powędrowały te pieniądze?
Patrz też: Deniss Rakels: Jestem najmłodszym królem w historii - WYWIAD
Transfer z kieszeni podatników
Jak z czegoś, co może wyglądać na niegospodarność, tłumaczą się działacze Zagłębia?
Prezes Jerzy Koziński odsyła do Rafała Hlebika, odpowiedzialnego w klubie za techniczną stronę transferów. - Z naszych wyliczeń wychodzi, że nie przepłaciliśmy za tego piłkarza. Ale kwoty transakcji nie ujawnimy - mówi nam Helbik. Również działacze Wigier nie są rozmowni. - Wszystko zostało przeprowadzone zgodnie z przepisami FIFA i prawa piłkarskiego. Ucinam dalsze dywagacje - powiedział nam dyrektor sportowy Wigier, Dariusz Mazur. Warto byłoby jednak wyjaśnić, czy aby na pewno 900 tysięcy złotych gdzieś nie zniknęło. Tym bardziej że to pieniądze z KGHM, a więc spółki Skarbu Państwa. Czyli na ten transfer złożyli się w pewnym sensie podatnicy. I pewnie chcieliby wiedzieć, czy wszystko przebiegło jak należy.