Super Express: Premier Mateusz Morawiecki dał zielone światło do powrotu sportu. Jak rozumiem, to decyzja, która bardzo pana cieszy…
Zbigniew Boniek: - Możemy być bardzo zadowoleni, bo dostaliśmy szansę. Ale teraz pytanie: jak ją wykorzystamy? Martwię się trochę czy nie będzie za dużo malkontenctwa, narzekań, szukania słabych punktów w planie, wymyślania różnych problemów. Nie dyskutujmy np. czy grać w maskach, bo wiadomo, że nie, że szkoda czasu na takie dyskusje. Mamy 40 dni, wykorzystajmy je dobrze! Myślmy pozytywnie, bo na negatywne myślenie zawsze jest czas. Rzeczywistość jest inna, jest nowa, ale moim zdaniem trzeba się z nią zmierzyć twarzą w twarz. Oczywiście, można by było zrobić tak jak Holendrzy, zamknąć ligę. Taką decyzję moglibyśmy podjąć w 5 minut. Ale czy ona byłaby dobra? Tak naprawdę o koronawirusie nie wiemy nic! Jest szkoła szwedzka, polska, duńska, holenderska… Dopiero za parę lat dowiemy się kto miał rację. Ja jestem za tym, żeby spróbować.
Morawiecki daje Bońkowi zielone światło. Ekstraklasa może wrócić!
- Niektórzy mówią jednak, że za wcześnie, że lepiej poczekać…
- Jak mówiłem, mamy 40 dni. Niektórzy chyba nie rozumieją, że żeby wrócić do gry w czerwcu, ten powrót musimy zacząć dzisiaj. Sportu nie da się, jak dużych sklepów, otworzyć w ciągu 2-3 dni. To proces, który musi potrwać. Prawda jest taka, że jeśli nie ruszymy w czerwcu, to nie ruszymy też ani w lipcu, ani w sierpniu. I co wtedy? Równie dobrze możemy wtedy zamknąć polskie kluby na 2-3 lata, a potem zaczynać od zera. Pewnie, że sam zadaję sobie pytania, jak to będzie, czy nam się uda. Ale spróbować warto.
- Słyszałem, że w rozmowach pomogło to, że przypadliście sobie z premierem Morawieckim do gustu.
- Powiem tak: w politykę nie wchodzę, ale nie wiem czy gdyby był inny premier, to czy te rozmowy zakończyłyby się powodzeniem. Nadawaliśmy na tych samych falach, to potwierdzam w stu procentach. Premier to konkretny człowiek, ale widział, że po drugiej stronie też ma konkretnych ludzi. To na pewno pomogło.
Wielki klub zainteresowany Bartłomiejem Drągowskim. Tu szczegóły
- Sceptycy wciąż zadają pytanie: a co jeśli jakiś piłkarz zachoruje?
- Umówmy się: koronawirus to nie jest atak serca. Jeśli ktoś zachoruje, to wszyscy, którzy mieli z nim do czynienia zostaną zbadani na obecność wirusa i od tego zależy dalsze postępowanie. Będziemy w stałym kontakcie z odpowiednimi instytucjami i będziemy współpracować.
- Nerwowość wśród klubów powoduje też to, że nie wiadomo co z ostatnią transzą z praw telewizyjnych… Co więcej, zaczyna się spór jak te pieniądze dzielić…
- Tego sporu kompletnie nie rozumiem. Ostatnia transza jest za wynik sportowy, prawda? Gdyby na pierwszych czterech miejscach były przykładowo ŁKS, Zagłębie Lubin, Korona czy Wisła Kraków, to większość tych pieniędzy trafiłoby do nich. Powtarzam: transza wynagradza wynik sportowy, wiec dla mnie ta dyskusja nie ma sensu jeśli chodzi o ten sezon. Natomiast w szerszym aspekcie rozumiem, że część klubów chciałaby innego, bardziej demokratycznego podziału środków. Ale ta dyskusja nie może dotyczyć obecnej transzy, bo zasady jej podziału zostały już zatwierdzone.
- Niepokój w klubach jest spowodowany właśnie tym, czy te pieniądze zostaną wypłacone… Ma pan wiedzę, czy tak się stanie?
- Nerwowość była, jest i będzie. Bo takie mamy czasy. Powiem tak: Canal Plus też potrzebuje polskiej piłki, polska piłka jest niezbędna, aby polski Canal Plus mógł funkcjonować. Dlatego to telewizji, klubom i piłkarzom najbardziej powinno zależeć na powrocie do grania. Bo jeśli nie wrócimy, to konsekwencje mogą być bardzo poważne.
Tak Barcelona przygląda się Buksie. Dwóch trenerów z przeszłością w Polsce zaangażowanych