„Super Express”: - Ten mecz to był dramat. Jak to skomentujesz?
Mateusz Borek: - Przyjechaliśmy z nadziejami, jeszcze z tego turnieju nie wyjeżdżamy, ale mamy problem, bo teraz będzie już tylko trudniej. Będziemy grać z mocniejszymi rywalami, niż w tym pierwszym meczu. Słowacja miała ograniczone możliwości, ale się do tego meczu po prostu dobrze przygotowała. Wiedzieliśmy, że są dobrzy przy stałych fragmentach gry i wiedzieliśmy, ile bramek Polska traci w tym elemencie. Skriniar okazał się nie tylko szefem defensywy i skałą nie do skruszenia. Znowu popełniliśmy błędy. Ja nie lubię bronienia strefą, to jest bardzo trudny element do wyćwiczenia. Zaryzykował Sousa w ostatnich miesiącach z elastycznością, z tą hybrydą, natomiast ta pierwsza bramka to naganne zachowanie Kamila Jóźwiaka, łatwo ograny Bereszyński. Ale nie nawyku zejścia środkowego pomocnika do asekuracji. Dochodzi stres meczowy i często zawodnicy popełniają błędy. Kurczę, spodziewałem się dużo więcej jeśli chodzi o wartości piłkarskie i formę fizyczną.
Słowa Zbigniewa Bońka przykryte lawiną HEJTU. Ogromna FRUSTRACJA wylana na prezesa PZPN po jego wpisie- Chyba najbardziej zawiódł Grzegorz Krychowiak.
- Oczywiście, złapał czerwoną kartkę po drugiej żółtej, pewnie będziemy dyskutować, czy jedna i druga zgodnie z przepisami. Widziałem Grześka, który przyjechał od swojego trenera klubowego w marcu i zapieprza od pola karnego do pola karnego na fajnej szybkości z Węgrami, świetnie też gra z Anglią. A ze Słowacją w tych wielu reakcjach był spóźniony, ta noga jest niewypoczęta, to zaczynasz popełniać też techniczne błędy.
- Szanse na wyjście z grupy są iluzoryczne.
- Zobaczymy. Słowacja gra ostatni mecz w Sewilli o 18, gdzie zostaną usmażeni przez to andaluzyjskie słońce. Nie sądzę, żeby wytrzymali tam trzeci mecz. Ale zobaczcie. Hamsik gra sześć meczów w Goeteborgu, nie wszystkie w podstawowym składzie. Ostatni mecz ligowy gra 17 maja. Czy dzisiaj widzieliście po tym piłkarzu, że on miał miesiąc przerwy? Nie. On się doprowadził do formy fizycznej, a w piłkę grać umie.
Robert Lewandowski WŚCIEKŁY po straconej bramce. Wielka KŁÓTNIA z Bereszyńskim, zatrważające obrazki
- Większość Słowaków wyglądała lepiej fizycznie.
- Wyglądali dobrze i to jest jednak klucz. Wierzyłem w to, że po tym przebudzeniu, impulsie, po tej bramce w 33. sekundzie drugiej połowy, że my to wygramy. Bo było takie 10 minut, gdzie my ich potrafiliśmy zmieścić w szesnastce. Wdeptaliśmy ich w pole karne.
- Wojciech Szczęsny zaliczył trzeci dramatyczny mecz otwarcia turnieju.
- Dla dobrego bramkarza to jest dramat. Również dla trenera, który oglądał swoich piłkarzy na treningach i moim zdaniem nieprzypadkowo wybrał numer 1 dla Wojtka. Były dwa celne strzały zaliczone dla Słowacji. Pierwszy strzał to uderzenie Kucki, który musi się cofnąć, żeby złapać piłkę. A drugi celny strzał to uderzenie Skriniara na 2:1. Bo przecież pierwszy gol padł po strzale niecelnym – piłka odbiła się od słupka, potem od Szczęsnego i wpadła do bramki. Suma szczęścia i pecha w piłce zawsze wynosi zero. Tak jak Polska oszalała, kiedy Krzynówek kopnął z 25 metrów i piłka odbiła się od pleców Ricardo i wpadła do bramki, tak to co życie nam dało w Lizbonie, zabrało w Petersburgu. Specjalnie bym Wojtka więc nie winił.