Od kiedy trybuny podczas najważniejszych meczów świecą pustkami, wielokrotnie podkreślano, że duże wydarzenia bez kibiców nie mają najmniejszego sensu. Mimo że gra wciąż toczy się o dużą stawkę, brak fanów odbiera całą atmosferę. Jest jednak światełko w tunelu. Coraz więcej krajów planuje powolne odmrażanie stadionów i wpuszczanie kibiców na trybuny. Duża w tym zasługa masowych szczepień, które pozwalają wygaszać pandemię koronawirusa. Nie ma jednak wątpliwości, że cały proces potrwa jeszcze kilka miesięcy. Dlatego istniała obawa, że mistrzostwa Europy, które odbędą się w czerwcu i lipcu zostaną rozegrane przy pustych trybunach. Aby uniknąć takiej sytuacji UEFA postanowiła zmienić kilka miejsc rozgrywania spotkań i tak Polacy zamiast w Bilbao zagrają w Petersburgu.
Takich słów o Robercie Lewandowskim dawno nie było. Ostra ocena po powrocie, to nie było miłe
Euro z kibicami?
Pierwotnie mówiło się, że UEFA wymaga potwierdzenia od miast-gospodarzy wpuszczenia kibiców na trybuny. Nawet w ograniczonej liczbie, ale federacji chodziło o to, aby piłkarze nie grali przy całkowitych pustkach. Większość miast zgłosiła do tego gotowość. Okazuje się jednak, że nie był to wymóg, a jedynie potwierdzenie możliwości wpuszczenia kibiców. A powiedział o tym sam szef UEFA, Aleksander Ceferin.
Konkretne decyzje
- Chcieliśmy tylko obietnicy, że widzowie będą mogli wejść, jeżeli sytuacja na to pozwoli. Jeżeli będzie trudna, to oczywiście na to nie nalegamy - powiedział Ceferin w rozmowie z "Welt am Sonntag". Sternik europejskiego futbolu przekazał jednocześnie, że decyzja, czy kibice mogą być na trybunach, będzie zależała od lokalnych władz. Oznacza to więc, że plan na Euro z kibicami może zostać przekreślony w jednej chwili.