Piłka nożna, Rustu Recber, Turcja, bramkarz

i

Autor: Wojciech Rżążewski Były bramkarz tureckiej kadry Rustu Recber

Rustu Recber, legenda tureckiej piłki, dla SE: Wygrałem najtrudniejszy mecz, ta choroba to przekleństwo

2020-04-11 13:34

Rustu Recber (47 l.), legenda tureckiej piłki, brązowy medalista mś 2002 i półfinalista EURO 2008, to jeden z najbardziej znanych (byłych) piłkarzy, którzy walczyli z korona wirusem. 120-krotny reprezentant Turcji, rekordzista pod tym względem, trafił w poważnym stanie do szpitala, a światowe media obiegła informacja, że były gracz Barcelony znalazł się nawet w stanie krytycznym. Jaka jest prawda? Jak przeszedł chorobę i jak czuje się teraz? O tym Rustu opowiedział w specjalnym wywiadzie dla Super Expressu.

Super Express: - Najważniejsze pytanie: jak się pan teraz czuje?
Rustu Recber: - Moje ciało jest jak po ciężkiej fizycznej walce, powiedziałbym, że boleśnie poobijane, ponieważ przeszedłem długie i trudne leczenie. Na szczęście najgorsze poza mną, z każdym dniem czuję się coraz lepiej, ale do pełni sił jeszcze trochę brakuje. Staram się nie mówić zbyt dużo, oszczędzam płuca…

- Jaki moment, albo co było dla pana najtrudniejsze w tej chorobie? Bo każdy przechodzi ją nieco inaczej…
- W moim przypadku najtrudniejsze były kłopoty z oddychaniem, w sensie nie mogłem wziąć głębszego oddechu, był taki płytki. Problemem była też długo utrzymująca się gorączka.

- Światowe media informowały o przebiegu pańskiej choroby, ale w dziś to już nie wiadomo co jest prawdą, a co nie… Czytałem na przykład relacje, że pana skóra zrobiła się szara…
- To nieprawda, nic takiego nie miało miejsca. Prawdą jest natomiast to, że miałem problemy z mówieniem, bo cały czas kaszlałem.

Rustu Recber

i

Autor: EastNews Rustu Recber

- Były momenty zwątpienia, gdy bał się pan, że przegra tę walkę, czy ani przez moment?
- Nie, nie nie! Ani przez moment nie bałem się, że stracę życie. Miałem wielkie wsparcie z wszystkich stron, a przede wszystkim wspaniałych lekarzy. Oni wykonali wielką pracę, po prostu wyciągnęli mnie z tej choroby.

- W pewnym momencie media informowały, że znalazł się pan w stanie krytycznym…
- To nieprawda. Nigdy nie było tak źle, w żadnym momencie nie znalazłem się w tak poważnym stanie. Mój organizm szybko zaczął reagować na leczenie i wszystko poszło w dobrym kierunku. Ale gdy ktoś pyta, czy to był mój najtrudniejszy „mecz”, to odpowiadam, że zdecydowanie tak!

- W szpitalu spędził pan aż 11 dni…
- Tak. Pierwszych siedem dni było bardzo trudnych, walczyliśmy ostro. A reszta była… piękna. Bo już było wiadomo, że walka została wygrana. Opiekowało się mną dwóch specjalistów: jeden od infekcji a drugi od płuc, od oddychania. Kiedy mój stan zdrowia zaczął się poprawiać, poczułem się wspaniale. Bo dla mnie to było nowe doświadczenie. Nigdy wcześniej nie byłem w takiej sytuacji.

- Jaką ma pan wiadomość, jakieś słowa otuchy, dla tych, których wirus też dopadł?
- Ten wirus to przekleństwo, musimy traktować go bardzo poważnie. Ale nigdy nie traćcie wiary i bądźcie cierpliwi! Tę walkę można wygrać.

Najnowsze