„Super Express”: - Wygrana z Lechią odniesiona w końcówce dała zastrzyk optymizmu przed meczem z Benfiką?
Alan Czerwiński (obrońca Lecha Poznań): - Mam nadzieję, że ta wygrana odwróci złą kartę, bo trzy wcześniejsze porażki z rzędu poniesione w samych końcówkach meczów nie zdarzają się zbyt często. Wydaje się to wręcz niemożliwe, choć oczywiście przegrywaliśmy przez własne indywidualne błędy. Dzisiaj skupiam się na meczu z Benfiką, ale z tyłu głowy mam już mecz z Podbeskidziem, bo liga jest dla nas bardzo ważna.
- Szanse na awans w LE są znikome, ale motywacji w meczu z Benfika chyba nie zabraknie, jeśli gra się o duże pieniądze dla klubu?
- Nawet jeśli gralibyśmy przykładowo o 10 tysięcy, to każdy da z siebie wszystko, żeby móc się sprawdzić na tle rywala z wysokiej europejskiej półki. Nie wiem jaką kwotę dostaje Lech za zwycięstwo, ale wiadomo, że pieniądze są ważne dla przyszłości klubu.
Hyballa podekscytowany pracą w Wiśle. Wyznał jaki prezent chciałby dostać na urodziny
- Ma pan debiut w reprezentacji za sobą, ale pewniakami na prawej obronie są Bartosz Bereszyński i Tomasz Kędziora. Czuję się pan od nich gorszy, czy ich pozycja wynika z doświadczenia i gry w zagranicznych klubach?
- Trudno mi oceniać siebie na tle chłopaków. Oczywiście, że grają w mocnych klubach, bo „Bereś” w Serie A a „Kendi” dodatkowo w Lidze Mistrzów. Nie wiem czy w tym jest największa różnica między nami, ale ja podejmuję rękawicę i nie mam żadnych kompleksów w rywalizacji z nimi, podobnie jak w meczu z mocnym rywalem. Będę walczył o kolejną szansę pokazania się w kadrze w większym wymiarze. Powołanie na Ukrainę pokazało, że telefon od selekcjonera może zadzwonić w każdej chwili.
Mauro Cantoro, były as Wisły Kraków: Maradona był moim idolem i wielką inspiracją [WYWIAD]