To okienko pod każdym względem jest dla Lecha wyjątkowe, bo Lech sprzedawał Polaków, a kupował - wątpliwej klasy cudzoziemców. Na transferach trzech polskich gwiazd klub z Bułgarskiej zarobił rekordowe 11 mln euro (Bednarek 6 mln, Kownacki 3,5 mln, Kędziora 1,5 mln).
Powstałe "dziury" w składzie zdecydowano się wypełnić zaciągiem zagranicznym. Zakontraktowano aż ośmiu nowych graczy (siedmiu cudzoziemców plus Rafał Janicki). Czy taka polityka transferowa przełoży się na sukcesy w Europie? Jeśli dziś Lech odpadnie z el. do Ligi Europy (a po porażce w pierwszym meczu 2:3 jest na to duża szansa), to będzie to kompromitacja i wielka klęska mającego ogromne ambicje klubu.
Zobacz: Lech Poznań robi biznes na kibicach. Chcesz obejrzeć mecz, to płać za PPV
Wracając do zagranicznego zaciągu Dumy Wielkopolski, Christian Gytkjaer to wymarzony napastnik trenera Lecha Nenada Bjelicy, ale na razie nie odblokował magazynku z golami. Duńczyk spadł z TSV Monachium z 2. ligi niemieckiej. Wcześniej był królem strzelców ligi norweskiej. Nicklas Baerkroth (Norrkoeping) w końcu wyściubił nos poza ligę szwedzką (kiedyś był w Portugalii).
Niewiadomą jest były gracz Cracovii Deniss Rakels (Reading), który w Anglii długo leczył kontuzję. Nikola Vujadinović (Osasuna) i Vernon de Marco (Slovan) jeszcze nie zadebiutowali. Mario Situm (Dinamo Zagrzeb) pracował z trenerem Bjelicą we włoskiej Spezii, a Emir Dilaver (Ferencvaros) w Austrii Wiedeń.