„Kolejorz” stanie jutro przed szansą zmazania plamy po kilku fatalnych meczach w lidze i pucharach. Rywal w IV rundzie eliminacji LKE jest do pokonania, a były trener Lecha Franciszek Smuda nie bierze pod uwagę innej możliwości, niż awans polskiego zespołu. Zdaniem Smudy, kłopoty Lecha wynikają ze zbyt częstej zmiany trenerów w przeszłości, jak również z szybkiej sprzedaży piłkarzy za granicę. Jego zdaniem polskie kluby myślą głównie o zrobieniu biznesu na zawodnikach, a nie o sukcesach na arenie międzynarodowej.
Super Express: Co pan myślał, patrząc na Lecha męczącego się z półamatorami z Islandii?
Franciszek Smuda: - Mimo tych męczarni wiedziałem, że Lech rozstrzygnie mecz w dogrywce, bo różnica potencjału zespołów była niesamowita. Jednak przez 120 minut to mogła trwać nasza gra z Austrią Wiedeń, gdy eliminowaliśmy ją przed laty, bo to był bardzo klasowy zespół, ale nie z Islandczykami. Nie można nawet porównywać tych drużyn.
- Czemu Lech drepcze w miejscu, a nawet się cofnął .W zasadzie ciągłość zarządzania jest zachowana jeśli władzę po Jacku Rutkowskim przejął syn?
- Lech już dosyć szczęśliwie zdobył mistrzostwo Polski, gdy miał furę szczęścia na finiszu, bo Raków był silniejszy. Gdyby nie zremisował meczu z Cracovią, to byłby mistrzem, ale mniejsza z tym. Lech miał i ma największy potencjał, ale jego gra w tym sezonie jest bardzo szarpana. Dlaczego tak się „mordują” w swojej grze, tego nie wiem. Nie wypowiadam się, żeby nikogo nie skrzywdzić. Problemem nie tylko Lecha, ale innych polskich drużyn, są zmiany trenerów co rok albo częściej. Jeśli mam koncepcję i przygotowuję zespół w okresie zimowym, letnim, to później wiem, co zmienić za rok. Taka kontynuacja musi być, a przykładem jest praca trenera Papszuna w Rakowie. To nie jedyny problem polskich klubów.
- Jaki jest kolejny?
- W biznesie piłkarskim, zwłaszcza w Polsce każdy chce szybko sprzedać piłkarza, nie zwracając uwagi na wyniki swojego klubu, czy chce się osiągnąć sukces. Piłkarz odchodzi, bierze się kasę i następny. Lech sprzedał na przykład obrońcę Puchacza, dla którego wyjazd do Niemiec okazuje się zbyt wczesny. W przeszłości też to przeżyłem - robiłem mistrzostwo Polski i też sprzedawano mi 2-3 najlepszych. Jedynym który tego nie robił, a próbował wzmocnić drużynę przed pucharami był Bogusław Cupiał w Wiśle.
- Na piłkarzach Lecha jest duża presja ze strony kibiców, co było widać w meczu z Vikingurem. Piłkarze i trener poradzą sobie z tym?
- Presja będzie zawsze. Odczuwa się ją mniej jeśli ktoś potrafi wziąć pewne rzeczy w trudnych sytuacjach na klatę. Gdy byłem w Lechu czy innych klubach robiłem to, żeby odciążyć piłkarzy. Mówiłem im: Róbcie to, co do was należy, wykonujcie postawione zadania a resztą się nie interesujcie, ja biorę to na siebie.
- Trener John van den Brom ma chyba z tym problem, skoro odmówił wywiadu w telewizji, mimo, że wcześniej się umówił.
- Za mało wiem jak funkcjonuje Lech, żeby się wypowiadać. Na pewno niemądre byłoby zwalnianie trenera po dwóch miesiącach pracy.
- Lech przejdzie Dudelange?
– Przez myśl mi nie przechodzi, że może być inaczej. Jeśli tak by się stało, to można wtedy zgasić światło i zamknąć klub. Wiem, że kiedyś Luksemburczycy wyeliminowali Legię, ale myślę, że Lech, wiedząc o tym, ich nie zlekceważy.
Napastnik Barcelony na sprzedaż. Klub ujawnił, ile chce za kolegę Lewandowskiego