Legia Warszawa ma na swoim koncie 9 punktów po pięciu kolejkach fazy grupowej Ligi Konferencji Europy, a i tak nie jest pewna awansu do kolejnej fazy rozgrywek – w poprzednim sezonie z takim dorobkiem punktowym grupę opuścił choćby Lech Poznań i nie było żadnej drużyny, która mając 9 lub więcej punktów nie przeszłaby dalej. Tak niestety ułożyły się wyniki w grupie Legii, że porażka z AZ Alkmaar w ostatniej kolejce odbierze jej awans, bo choć kluby będą miały tyle samo punktów, to w bezpośrednich starciach lepsza będzie holenderska drużyna. Ale o meczach Legii było głośno nie tylko ze względu na dobrą grę i wyniki drużyny, ale też przez wydarzenia wokół spotkań – wciąż nie został wyjaśniony choćby skandal, do jakiego doszło po meczu AZ Alkmaar w Holandii, gdzie uderzony przez służby został choćby Dariusz Mioduski. UEFA wyjaśniła za to wydarzenia, jakie miały miejsce w meczu domowym przeciwko Aston Villi i ukarała Legię, choć zdecydowanie niższą karą, niż początkowo planowała.
Odwołania do UEFA jednak mają sens! Legia zapłaci zdecydowanie mniej
UEFA dała się poznać jako niezwykle surowa, choć nie zawsze działająca logicznie, organizacja. Często jest bezwzględna jeśli chodzi o kary nakładane na kluby za pewne niedociągnięcia lub wybryki ich kibiców. Po spotkaniu z Aston Villą w Warszawie UEFA chciała ukarać Legię grzywną w wysokości 41 tys. euro (ok. 178 tys. złotych): 16 tys. euro za blokowanie przejść, 15 tys. euro za zamknięte bramy ewakuacyjne oraz 10 tys. euro za użycie przez kibiców pirotechniki w trakcie oprawy meczowej.
Legia Warszawa odwołała się jednak od tej decyzji i właśnie UEFA rozpatrzyła argumenty przedstawione przez polski klub. Co ciekawe, zrezygnowała z karania Legii w aż dwóch z trzech rozpatrywanych przypadków! Europejska centrala utrzymała karę 16 tys. euro (ok. 69 tys. złotych) za blokowanie przejść, ale dwa pozostałe zarzuty zostały oddalone.