Po wybuchu konfliktu na wschodzie Ukrainy władze UEFA podjęły decyzję (w lipcu 2014 r.), że kluby z tego kraju nie mogą trafić w losowaniu na rywali z Rosji. Obawiały się, że takie rywalizacje mogłyby doprowadzić do gwałtownych starć kibiców i politycznych demonstracji. Do tej pory bez problemu udawało się odpowiednio sterować kolejnymi losowaniami. Dobra postawa rosyjskiego Zenitu oraz ukraińskich Dynama i Dnipro wytworzyła jednak kłopotliwą sytuację. Jeśli w półfinałach wciąż będą grały kluby z obu państw, znów uda się uniknąć takiego starcia. Jeżeli jednak do finału awansują Zenit i Dynamo (lub Dnipro)...
- Wtedy UEFA będzie miała już związane ręce. Bo co mogłaby w takiej sytuacji zrobić? - przyznaje Michał Listkiewicz, delegat UEFA.
Liga Europy: Grzegorz Krychowiak bliżej Narodowego! Łukasz Teodorczyk na remis [PODSUMOWANIE]
Rosyjsko-ukraiński finał w Warszawie - taki scenariusz wywołałby dużo złych emocji, również wśród polskich kibiców. Były prezes PZPN bagatelizuje jednak problem.
- Na razie UEFA nie zaprząta sobie tym głowy, nie jest to jej zmartwieniem - mówi Listkiewicz. - Zresztą rozmawiałem ostatnio z Grigorijem Surkisem (prezydentem ukraińskiej federacji piłkarskiej - red.) i zapewnił mnie, że cały ten ukraińsko-rosyjski konflikt nie ma przełożenia na rywalizację sportową. Nie ma co się martwić na zapas, ale jeżeli rzeczywiście kluby z Rosji i Ukrainy będą miały zagrać z sobą na Stadionie Narodowym, zostanie powołany specjalny sztab, który zajmie się kwestiami bezpieczeństwa. UEFA rozwiązałaby ten problem przez odpowiednią logistykę. Fani Zenitu przylecieliby na przykład specjalnymi czarterami, a ich transport z lotniska na stadion i z powrotem zostałby tak zorganizowany, żeby konfrontacja kibiców była niemożliwa - dodaje Listkiewicz.
Cały problem jeszcze w zarodku może dziś zdusić... Grzegorz Krychowiak. W pierwszym meczu z Zenitem jego Sevilla wygrała 2:1. Wystarczy zatem obronić zaliczkę w St. Petersburgu i wyeliminować Rosjan.