"Super Express": - To pana drugie podejście do europejskich pucharów z Legią. W pierwszej próbie furory pan nie zrobił. W 2007 roku w Wilnie, dopóki chuligani nie doprowadzili do przerwania meczu, warszawianie pod pana wodzą przegrywali z Vetrą 0:2. Teraz będzie okazja, by zmazać plamę.
Jan Urban: - Czasami wspominam tamto spotkanie i zastanawiam się, co by było, gdyby mecz został dokończony. Wbrew wielu opiniom jestem pewien, że odrobilibyśmy straty i awansowali. Ale dziś to już tylko gdybanie. Na pewno Vetra gdzieś tam jeszcze siedzi mi w głowie, bo miałem wtedy nadzieję, że pucharowa przygoda potrwa zdecydowanie dłużej. Liczę, że w Lipawie to sobie powetuję. Do rywali podchodzimy z szacunkiem, ale jesteśmy lepszą drużyną. W czwartek trzeba to tylko pokazać na boisku.
- Bez kontuzjowanych Ljuboji, Vrdoljaka i Wolskiego łatwo nie będzie.
- Cóż mam zrobić, skoro zdrowie nie pozwala im zagrać w tym meczu? Na dziś nie wiem też, czy będę mógł z nich skorzystać w rewanżu. Ale kadra jest szeroka, a taki mecz jak z Metalurgsem to dobra okazja, by się pokazać dla tych, którzy biją się o pierwszy skład.
Przeczytaj koniecznie: Metalurgs - Legia. NA ŻYWO w internecie. Transmisja LIVE w TV - brak
- W całym poprzednim sezonie Legia straciła 17 bramek, a w siedmiu sparingach tego lata aż 12. Dziurawa defensywa nie przyprawia pana o ból głowy?
- Przede wszystkim w meczach np. przeciwko Sparcie Praga czy Metalistowi Charków byliśmy na zupełnie innym etapie przygotowań niż rywale. Były to typowe gry szkoleniowe, w których wynik nie miał żadnego znaczenia. Trenowaliśmy nawet w dniu ich rozgrywania. Dlatego nie ma powodów do paniki. Na Metalurgs jesteśmy gotowi.
- Jest pan zadowolony ze wzmocnień? Nazwiska Marka Saganowskiego i Marco Sulera nie powalają na kolana...
- Taki napastnik jak Marek był Legii potrzebny. Silny, dobrze grający głową, waleczny, biorący na siebie odpowiedzialność w polu karnym. Przepracował z nami cały okres przygotowawczy i jestem z niego bardzo zadowolony. Co do Sulera, to ma jeszcze zaległości treningowe i trzeba trochę poczekać, by doszedł do stuprocentowej dyspozycji.
- Planuje pan jeszcze jakieś transfery na ostatnią chwilę?
- Przykłady kilku biur podróży pokazały, że z tym last minute trzeba być bardzo ostrożnym (śmiech). Przyglądamy się kilku zawodnikom i zakładam, że ktoś z naszego kręgu zainteresowań jeszcze tego lata trafi do Legii.