"Super Express": - Oglądał pan Sevillę na żywo w ostatnim meczu ligowym. Jakie wrażenia?
Stanislav Levy: - Sevilla przegrała 1:3 z Atletico, ale utwierdziłem się w przekonaniu, że to świetna drużyna. Nie musiała tego meczu przegrać, ale w końcówce popełniła błędy. Preferuje bardzo szybką i kombinacyjną grę. Ale strachu przed meczem u nas nie ma, musimy wyjść i walczyć.
- To może być za mało. W czym widzi pan szanse Śląska?
- W meczach z Brugią pozwoliliśmy stworzyć rywalom dużo sytuacji bramkowych. Z Sevillą nie możemy do tego dopuścić, bo to drużyna lepsza od Belgów. Dlatego musimy grać uważnie w obronie, aktywnie i agresywnie.
- Sevilla wzmocniła się ostatnio, a Śląsk może się wkrótce osłabić, bo odejście Waldemara Soboty wydaje się przesądzone...
- W meczach z Sevillą zagra i będzie walczył ze wszystkich sił. O jego odejściu mówi się od dawna, ale to nie przeszkadza mu w dobrej grze. Nie oszczędza kości przed odejściem z klubu. Przyznam jednak, że jeśli mamy walczyć o mistrzostwo czy Puchar Polski, to kadra zespołu musi być szersza.
- Jesteście przygotowani na upały w Sewilli?
- Żeby w pełni się zaaklimatyzować, musielibyśmy do Hiszpanii przylecieć tydzień wcześniej, a to było niemożliwe. Przylecieliśmy wczoraj w południe, trening mieliśmy o 20.30, a więc godzinę wcześniej niż pora dzisiejszego meczu. Zrobiliśmy to celowo, żeby wcześniej wrócić do hotelu, zjeść kolację, zregenerować się i wyspać. Wiemy, ile piłkarze muszą wypić płynów, przede wszystkim wody w dniu meczu - ok. 3,5 litra. Muszą też zjeść dużo węglowodanów, a mało tłuszczów. W przerwie meczu trzeba im będzie schłodzić karki. Wierzę, że poradzimy sobie w tym piekle i uzyskamy wynik, który przed rewanżem da nam szansę na awans.