Apetyty przed meczem z IFK we Wrocławiu były duże. Do klubu przyszło aż trzech nowych zawodników, ofensywni Kamil BIliński, i Marcel Gecov oraz defensywny pomocnik Adam Kokoszka. Tylko ten ostatni wybiegł w podstawowym składzie i trzeba przyznać, że Śląsk wyglądał lepiej właśnie w obronie. - W przerwie powtarzaliśmy sobie, że nie możemy stracić gola. Udało się, dzięki czemu przeciwnik nie ma przewagi gola strzelonego na wyjeździe - powiedział Hateley. - To jest dwumecz, a my potrafimy grać na wyjazdach. Tam rywal też bardziej się otworzy, co stworzy okazje naszym napastnikom - dodał.
Czesław Michniewicz i jego POGOŃ za sukcesem [WYWIAD]
Pomimo wyniku 0:0 zawodnikom Śląska po meczu dopisywał humor, choć po każdym meczu piłkarze mają do rozegrania jeszcze... "trzecią połowę" - obowiązkowe 45 minut na rowerku i pracy z rollerami. Nikt jednak nie narzeka, a cały rytuał pomaga w rozładowaniu napięcia. - Nie ma się co łamać, ani zwieszać głów. Dzisiaj nikt nie strzelił dola, ale to był taki bezbramkowy remis, który mógł się podobać kibicom - powiedział już wyraźnie rozluźniony Hateley.
IFK Goeteborg - Śląsk Wrocław. W rewanżu o awans
- Nie mamy powodu do smutku, przecież za nami dopiero pierwsza połowa dwumeczu, a wynik jest otwarty.Urodzony w Motne Carlo piłkarz dodał także, że Śląsk był znakomicie przygotowany do pierwszego meczu i podobnie będzie w rewanżu. - Szwedzi niczym nas dziś nie zaskoczyli. Byliśmy przygotowani na wszystko co robili. Nie zaskoczą nas również za tydzień - podkreślił.