Jorge Sampaoli był szkoleniowcem OM przez nieco ponad rok, prowadząc zespół w 66 meczach. Końcówka jego przygody z klubem z Marsylii zwiastowała jednak rozstanie i tak w rzeczywistości się stało. Pomiędzy klubem a trenerem zupełnie nie było chemii, a czarę goryczy przelała najwyraźniej informacja dot. planów na letnie okno transferowe. - Prezydent oznajmił mi, że nie może działać zbyt szybko na rynku transferowym, a z kolejnymi ruchami mógłby się wstrzymać nawet do najpóźniejszego okresu. Taka postawa mi nie odpowiadała. Potrzebowałem mieć w zespole nowych zawodników tak szybko, jak to tylko możliwe, aby zbudować zespół. Nie widziałem jednak powodów, dla których miałbym tam zostać. Jako trener nie potrafię powiedzieć, ani zaplanować, co dalej ze mną. Planowanie ogólnie jest dla mnie frustrujące. Inspiracją dla mnie jest przebywanie w takim miejscu, gdzie plan jest jasno określony – nie zamierzał gryźć się w język.
Argentyński szkoleniowiec nie ma także najmniejszych wątpliwości, że wykonywał w Marsylii naprawdę dobrą pracę. - Przybyłem do Marsylii, kiedy podkładali ogień wokół centrum treningowego. Przejąłem zespół, który został pozostawiony w bardzo złym stanie. Dzięki odpowiedniemu stylowi zdołaliśmy zakwalifikować się do Ligi Mistrzów, ale na tym etapie potrzebowaliśmy czegoś więcej – po raz kolejny nawiązując do braku odpowiednich wzmocnień.
Niewykluczone jednak, że odrobina cierpliwości byłaby w przypadku Sampaoliego wskazana. Jego następca – Igor Tudor – doczekał się bowiem pozyskania już kilku bardzo wartościowych wzmocnień m.in. Alexisa Sancheza z Interu Mediolan czy Jordana Veretouta z Romy. Co więcej, klubowi włodarze wciąż nie powiedzieli ostatniego słowa, a w kontekście przejścia na Stade Velodrome wymienia się takie nazwiska jak choćby dwóch piłkarzy Manchesteru United: Eric Bailly oraz… Cristiano Ronaldo. Piłkarze z Lazurowego Wybrzeża po 3 meczach mają w dorobku 7 pkt i zajmują miejsce na najniższym stopniu podium ligowej tabeli.